Artur Witkowski: W nasze szeregi wdarł się chaos

Porażką z Jurandem Ciechanów zamknęli rok szczypiorniści Azotów Puławy. Podopieczni Marcina Kurowskiego ulegli beniaminkowi we własnej hali i na święta pojadą jako piąty zespół PGNiG Superligi.

Puławianie byli zdecydowanym faworytem sobotniego starcia, a wygrana miała zapewnić Azotom trzecie miejsce w ligowej tabeli. Jurand przed ostatnią tegoroczną kolejką znajdował się w strefie spadkowej i nikt nie dawał beniaminkowi większych szans na jakąkolwiek zdobycz punktową. Ciechanowianie od samego początku rzucili się jednak na zaskoczonych gospodarzy, w pewnym momencie zespół Pawła Nocha prowadził nawet różnicą sześciu trafień.

- W pierwszej połowie rywale za bardzo nam odskoczyli. Musieliśmy ich gonić, odrobiliśmy straty, ale kosztowało nas to sporo sił - relacjonuje jeden z najbardziej doświadczonych graczy w kadrze Azotów, Artur Witkowski. Jego zespół do remisu zdołał doprowadzić kilka chwil po rozpoczęciu drugiej części gry. Przez kolejne minuty na parkiecie toczyła się wyrównana walka, żaden zespół nie potrafił wypracować sobie większej przewagi, a w końcówce na jeszcze jeden zryw zebrali się szczypiorniści Juranda.

- Nie mogliśmy się wstrzelić, bramkarz rywali trochę pobronił, chcieliśmy jak najszybciej odrobić te straty. W nasze szeregi wdarł się chaos, bo zawsze, gdy chce się w krótkim czasie zniwelować przewagę, pojawiają się błędy - przyznaje Witkowski.

Witkowski to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w Azotach

Dzięki dobrej grze Tomasza Klingera i Adriana Piórkowskiego ciechanowianie ponownie odskoczyli i gospodarze strat nie zdołali już zniwelować, mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 26:28. - Na pewno nie zlekceważyliśmy przeciwnika, podeszliśmy do tego starcia jak do każdego innego meczu. Rywale niepotrzebnie nam odskoczyli, potem goniliśmy, ale zabrakło zdrowia i konsekwencji - podsumowuje rozgrywający Azotów.

Puławianie przed ostatnią w tym roku ligową kolejką w tabeli zajmowali czwartą lokatę, z jednym oczkiem straty do Tauron Stali Mielec, którą czekał mecz z Vive. Zwycięstwo zapewniłoby więc drużynie Kurowskiego miejsce na najniższym stopniu podium i spokojne święta, szczypiorniści prezentu sobie i kibicom jednak nie sprawili. - Troszeczkę będzie to smutno wyglądało, liczyliśmy na to, że uda się zakończyć rok na trzecim miejscu - przyznaje Witkowski.

Na ligowe parkiety szczypiorniści wrócą na początku lutego. Azoty na rozgrzewkę czeka wyjazd do Płocka, a następnie dwa kluczowe, domowe mecze - z Chrobrym Głogów i Nielbą Wągrowiec. Pod koniec lutego puławianie wybiorą się do Zabrza, a w marcu podejmą kolejno Miedź, Vive i Zagłębie.

Komentarze (0)