Rafał Biały (trener Gaz-System Pogoń Szczecin): Zagraliśmy zestresowani, zupełnie niepotrzebnie. Może ta przerwa to zrobiła. Rzeczywiście wyszliśmy tak jakbyśmy to my wyszli na faworyta a sami nim nie byli. To było zaskakujące z naszej strony. Jeżeli chodzi o grę obronną to jestem z niej naprawdę zadowolony. Zwłaszcza ze współpracy czwórki: Królik, Walczak, Krupa, Marković. Za późno zafunkcjonowały nam kontry, bo tak naprawdę dopiero od 20. minuty i od 10. minuty drugiej połowy. Najsłabszy punkt naszego zespołu to był atak pozycyjny. Nie wiem dlaczego. Przez cały ten poprzedni tydzień mieliśmy sparingi przygotowawcze do sezonu i były one naprawdę bardzo dobre. Rzucaliśmy ponad 30 bramek, ale tu mieliśmy z tym większy problem. Popełnialiśmy sporo błędów indywidualnych i błędów technicznych. Po analizie video musimy się naprawdę skoncentrować przed meczem z Wolsztynem, bo tam nie będzie łatwo. Jest to zespół, który również lubi wysoką obronę i mają w swoich szeregach tzw. szybkobiegaczy. Reasumując mamy co robić.
Piotr Frelek (rozgrywający Gaz-System Pogoń Szczecin): Był to przede wszystkim pierwszy mecz po przerwie. Nie wyglądał może tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Wynik może nie do końca to odzwierciedla, bo chłopaki z Gorzowa naprawdę fajnie grali w ataku. My fakt faktem dobrze broniliśmy. Z dobrej strony pokazał się nasz bramkarz, który się dość dobrze sprawdził. Jego pierwszy mecz. Jest trzech nowych zawodników. Rzeczywiście nasze ataki nie wyglądały tak jak powinny wyglądać, ale to jest kwestia czasu i to wszystko zafunkcjonuje pozytywnie, tym bardziej, że na treningach, jeżeli nie ma presji to bardzo fajnie to wygląda. Zawody są wygrane. Mamy 2 punkty. Walczymy dalej.
Wojciech Jedziniak (skrzydłowy Gaz-System Pogoń Szczecin): Moim zdaniem to spotkanie było w naszym wykonaniu pozytywne. Może na początku tak trochę za dużo było tych błędów i dlatego początkowo ten mecz tak wyglądał, że nie układał się po naszej myśli. Dobre na pewno jest to co było naszym mankamentem, że potrafiliśmy dzisiaj dobić Gorzów. Z minuty na minutę nasza przewaga się powiększała.
Paweł Kaniowski (trener GSPR Gorzów Wlkp.): Cały czas goniliśmy wynik, tzn. był moment w pierwszej połowie, gdzie prowadziliśmy przez chwilę, ale to był krótki moment. Później musieliśmy gonić rywala. W drugiej połowie zbliżyliśmy się jeszcze na dwie bramki, ale to chyba było wszystko na co nas było tego dnia stać. Widać było w końcówce tą sytuację, że jesteśmy na różnych frontach w tabeli i inne cele, i klasa drużyny szczecińskiej. Mają znacznie większy potencjał i są po prostu lepsi, dlatego wygrali zasłużenie. Rzucił się w oczy w końcówce spotkania miejscowy bramkarz. Obiliśmy go strasznie. My jakby bardziej mu pomogliśmy zagrać dobry mecz niż może on sam interweniował. Uważam, że zawodnik obrotowy (Nenad Marković - przy. red.) to bardzo duże wzmocnienie w Szczecinie, bo jest świetnym obrońcą i bardzo dobrym kołowym co było w tym meczu od razu widać.
Michał Nieradko (obrotowy GSPR Gorzów Wlkp.): Ewidentnie zabrakło nam sił pod koniec tego spotkania, dlatego wynik wygląda tak jak wygląda. Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie wypadliśmy jako cała drużyna, chociaż tak naprawdę szkoda, że przegraliśmy aż ośmioma bramkami. Po przebiegu zawodów było widać, że można było je było nawet wygrać. Szczecin jest taką drużyną, która gra bardzo agresywnie. Zresztą my też tak staramy się grać, więc siłą rzeczy były takie pewne napięcia w tym meczu. Mecz wyglądał jak wyglądał, mam nadzieję, że było to ciekawe widowisko i kibice powinni być zadowoleni.
Tomasz Jagła (rozgrywający GSPR Gorzów Wlkp.): Wiedzieliśmy, że przystępujemy do tego spotkania nie jako faworyt, bo w przerwie zimowej zostaliśmy mocno osłabieni. Odeszło od nas 5 zawodników a tak na dobrą sprawę nie doszedł do nas nikt, oprócz dwóch naszych wychowanków. Wynik w drugiej połowie był otwarty. Do 40. minuty traciliśmy tylko dwie bramki, ale niestety zespół ze Szczecina to jednak klasowa drużyna oparta na zawodnikach grających wiele lat w ekstraklasie. Natomiast nam, moim zdaniem, zabrakło tego doświadczenia i również trochę sił, bo tak naprawdę na boisku grało 7-8 osób.