Do spotkania z Zagłębiem Lubin Nafciarze przystąpili bez kapitana Adama Wiśniewskiego oraz jednego z filarów defensywy Zbigniewa Kwiatkowskiego. Była to więc doskonała okazja dla rezerwowych, którzy mieli okazję dłużej zagościć na parkiecie. Zanim jednak szczypiorniści obydwu ekip przystąpili do sportowych zmagań, wszystkie osoby zgromadzone w Orlen Arenie uczciły minutą ciszy pamięć ofiar niedawnej katastrofy kolejowej. Żołnierze wyklęci w wiślackiej pamięci - takie słowa widniały natomiast na transparencie wywieszonym przez najzagorzalszych kibiców Nafciarzy. Co ciekawe, pośród nich dostrzec można było… kilku sympatyków Zagłębia, którzy za swoimi ulubieńcami przybyli aż na Mazowsze. Fakt ten nie powinien jednak nikogo dziwić, gdyż nie od dziś wiadomo, że fani z Płocka i Lubina darzą się ogromną sympatią.
Wynik spotkania otworzył w 2. minucie Bartosz Starzyński, który po indywidualnej akcji pokonał Mortena Seiera. W kolejnych minutach to jednak miejscowi dyktowali warunki gry uzyskując kilkubramkowe prowadzenie (6:3 w 11. minucie). Lubinianie z kolei razili nieporadnością, nic więc dziwnego, że trener Jerzy Szafraniec zdecydował się poprosić o czas dla swojego zespołu. Przerwa w grze nie wpłynęła jednak na obraz gry. Zawodnicy Zagłębia nadal nie mieli pomysłu na grę, a na domiar złego w defensywie byli raz po raz ośmieszani przez podopiecznych Larsa Walthera. Najjaśniejszym punktem gości był niewątpliwie Adam Malcher, który popisał się kilkoma świetnymi interwencjami. Mimo tego po dwudziestu minutach od pierwszego gwizdka sędziego na tablicy świetlnej umieszczonej w płockiej hali widniał wynik 10:3.
W końcówce Miedziowi zdołali nieco zniwelować straty do rywali. Ostatecznie pierwsza partia zakończyła się wynikiem 15:10 dla Nafciarzy, jednak chyba nikt nie miał wątpliwości, która z ekip prezentuje się w tym spotkaniu lepiej. Samo spotkanie było jednak bardzo przeciętnym widowiskiem, w którym roiło się od strat i niecelnych rzutów, a najlepsze wrażenie pozostawili po sobie golkiperzy.
Początek drugiej odsłony lepiej ułożył się dla gości z Lubina, którzy zdołali zmniejszyć prowadzenie Wisły do zaledwie dwóch oczek (16:14 w 35. minucie), a chwilę potem rzut Christiana Spanne z linii 7. metrów obronił Malcher. Tego dnia jednak nie było ich stać na więcej. Złudzeń rywali pozbawił Paweł Paczkowski, który zaraz po wejściu na parkiet aż trzykrotnie indywidualnymi akcjami rozmontował defensywę przeciwników, a piłka po jego rzutach lądowała w siatce (21:16 w 41. minucie).
Na ostatni kwadrans na parkiecie zameldował się młody Grzegorz Gomółka, który zastąpił autora siedmiu trafień Christiana Spanne. Wprawdzie wychowanek łódzkiego ChKS-u nie zdołał wpisać się na listę strzelców, lecz jego koledzy w niebieskich trykotach nie mieli większych problemów ze zdobywaniem bramek. Spotkanie zakończyło się wynikiem 34:22. Wśród Wiślaków strzelecki prym wiedli Spanne, Kamil Syprzak i Michał Zołoteńko, którzy w sumie zdobyli… zaledwie jedną bramkę mniej niż Zagłębie! Świetne zawody rozegrał między słupkami Morten Seier, który raz po raz popisywał się skutecznymi interwencjami. Wśród miedziowych prym wiedli wspomniany wcześniej Malcher oraz Bartosz Starzyński i bracia Adamczakowie.
Orlen Wisła Płock - Zagłębie Lubin 34:22 (15:10)
Orlen Wisła: Seier - Backstrom 1, Spanne 7, Gomółka, Olsen 1, Toromanović, Syprzak 7, Eklemović, Kubisztal 4, Kavas 1, Dobelsek 2, Zołoteńko 7, Paczkowski 4
Karne: 2/4
Kary: 8 minut (Syprzak 2, Dobelsek, Zołoteńko)
Zagłębie: Malcher - Gumiński 2, Rosiek, Kuźdeba 1, Kozłowski, Obrusiewicz, Stankiewicz 1, Paluch 3, Adamczak Paweł 4, Fabiszewski 3, Adamczak Piotr 4, Siekaniec, Starzyński 4
Karne: 2/6
Kary: 6 minut (Paluch, Fabiszewski po 2, Starzyński, Adamczak )
Widzów: ok. 2000