Mam nadzieję, że będę grał w przyszłości w Warszawiance - rozmowa z Grzegorzem Tkaczykiem, kapitanem reprezentacji Polsk

W przerwie pomiędzy I a II rundą Bundesligi z Magdeburga do Rhein-Neckar Lowen przeniósł się Grzegorz Tkaczyk, który w plebiscycie Przeglądu Sportowego na Sportowca Roku 2007 zajął dziewiąte miejsce. Kapitan reprezentacji Polski, która w przyszłym tygodniu zacznie walczyć o tytuł na Mistrzostwach Europy rozgrywanych w Norwegii opowiedział między innymi o swoim transferze i jego powodach, szansach na zdobycie tytułu na ME, a także o swoich planach na przyszłość. Tkaczyk zdradził między innymi, że chciałby wrócić do Warszawianki, której jest wychowankiem.

Macie szanse na wygranie w mistrzostwach?

- Oczywiście, że tak. Szanse na mistrzostwo są spore, są to nasze cele i będziemy chcieli je zrealizować. Nie chciałbym mówić jakie procentowo są na to szanse, gdyż na zdobycie takiego tytułu musi wpłynąć bardzo dużo czynników, nie może być kontuzji. Czy się to uda? Zobaczymy.

Czy jesteście w lepszej formie niż na zeszłorocznych mistrzostwach?

- Jeszcze nie, gdyż na mistrzostwach świata swój najwyższy poziom osiągnęliśmy w drugiej fazie rozgrywek grupowych. Mamy jeszcze trochę rezerw, ale na razie bardzo ciężko trenujemy, trener nas trochę męczy, jednak myślę, że to powinno zaprocentować.

Nie będzie Wam brakować świeżości w Norwegii? Wiadomo, że takie czynniki często przeważają o zwycięstwie lub porażce.

- Uważam że nie. Musimy zagrać jeszcze dwa mecze z Białorusią, później musimy troszeczkę odpuścić i będzie wszystko dobrze.

Zostaliście wybrani na Drużynę Roku...

- Jest to bardzo miłe zaskoczenie, aczkolwiek wydaje mi się, że zasłużyliśmy na ten tytuł. Co prawda żużlowcy zdobyli Drużynowy Puchar Świata, jednak zostaliśmy Drużyną Roku i mogę tylko podziękować kapitule.

Jest szansa, że Wasze wyniki wreszcie odbiją się pozytywnie na poziom ligi polskiej?

- Miejmy nadzieję, że uda nam się kiedyś zbudować taką ligę, żeby zawodnicy z Polski nie musieli wyjeżdżać, tak jak na przykład siatkarze.

Przeszedłeś z Magdeburga do Rhein...

- Tak, przed świętami zmieniłem klub. Mam nowe otoczenie, nowego trenera, nowych kolegów z zespołu. Powoli zaczynam sie z tą sytuacją oswajać i adaptować się do zespołu. Bardzo się cieszę ze zmiany barw klubowych. Atmosfera w Magdeburgu zrobiła się niezdrowa. Byliśmy z Karolem (Bielecki dop. red.) niezadowoleni i najlepszym rozwiązaniem dla obu stron było nasze odejście.

Czy do tej niezdrowej atmosfery przyczyniło się odejście trenera Wenty?

- Myślę, że kłopoty w klubie zaczęły się w momencie, w którym klub podziękował trenerowi Wencie. Był to bardzo duży błąd i od tego momentu zaczęły się kłopoty.

Zdążyłeś się już poznać z nowymi kolegami z zespołu?

- Tak. Ponadto znałem ich już wcześniej z parkietów. Jest tam wschodni blok, gra wielu zawodników z Ukrainy, Białorusi. Nie było żadnych problemów żeby się zaadaptować.

O co będziecie walczyć z Rhein-Neckar Lowen?

- Celem mojego nowego klubu jest zdobycie w ciągu trzech lat mistrzostwa Niemiec. W tym roku mamy też szansę na Puchar Niemiec i Puchar Europy. W tabeli jesteśmy aktualnie na piątym miejscu, celem na ten sezon jest zdobycie miejsca premiowanego miejscem w Lidze Mistrzów, czyli w pierwszej trójce. Aspiracje są wysokie, jednak są patrząc na transfery są one adekwatne do możliwości klubu.

Od lat grasz w Niemczech. Zamierzasz wrócić do Polski?

- Na pewno tak. Nigdy w Niemczech nie zostanę na stałe i bardzo chce wrócić do Polski. W Niemczech po prostu pracuję, mam nadzieję że będę grał jeszcze w polskiej lidze, że liga będzie mocniejsza.

Jak miałbyś wrócić do kraju, to w jakim klubie chciałbyś grać?

- Mam nadzieję, że będę grał w przyszłości w Warszawiance, której jestem wychowankiem i że mój macierzysty klub wróci do Ekstraklasy. Jak nie, to jest jeszcze dużo innych klubów. Na razie w ciągu paru lat na pewno nie wrócę, a jak się potoczy przyszłość? Zobaczymy.

Jak to się stało, że dwie potęgi piłki ręcznej - Warszawianka i Wybrzeże po latach dominacji się rozpadły?

- Jest to bardzo smutne. Trudno mi powiedzieć dlaczego tak się stało, przede wszystkim dużą rolę odegrały problemy finansowe. To jest zawsze główny problem, bo aby grać na dzień dzisiejszy w Ekstraklasie trzeba mieć zaplecze finansowe. Warszawianka nie miała tego zaplecza, Wybrzeże Gdańsk też nie miało. W Bundeslidze też się zdarzają takie problemy, niektóre kluby muszą spaść z ligi bo nie mają pieniędzy. Takie rzeczy dzieją się niestety na całym świecie.

Masz kontakt z jakimiś działaczami z Warszawy?

- Z działaczami nie, ale z kolegami z drużyny tak. Warszawianka gra teraz w 1 lidze A, mają szansę na to, żeby awansować. Może nie awansują w tym roku, nie w przyszłym, ale budują tam zespół i walczą o odbudowanie drużyny, mają dużo zdolnej młodzieży, tak więc zobaczymy jak to się będzie układać.

Komentarze (0)