Bogdan Wenta wraz ze swoimi zawodnikami nie uczynił zadość naszym nadziejom na nawiązanie do olimpijskiego sukcesu sprzed 32 lat. Nadziejom, które prawdopodobnie zostałyby uznane za spełnione jedynie w przypadku zdobycia przez Polaków medalu.
Czy jednak to uczucie zawodu jest uzasadnione? Może jednak to nasze kibicowskie oczekiwania zostały zbudowane na wyrost, na nie do końca racjonalnych fundamentach?
W pomeczowych wywiadach nasi reprezentanci odpowiadają na pytania: "dlaczego dzisiaj się nie udało?". No właśnie, ale co tak dokładnie pytający mają na myśli? Z pytania wynika, że czasem "może się udać", innym razem już nie. Postronny obserwator mógłby wywnioskować, że to wywiad z przedstawicielem jakiegoś "bezkontaktowego" sportu, gdzie rezultat zależy tylko i wyłącznie od formy danego zawodnika, któremu właśnie pewnego dnia "udaje się", innego już nie. Zapominamy o tym, że wynik meczu był rezultatem gry dwóch drużyn: Polski i Islandii. Naszemu zespołowi niekoniecznie coś "nie wyszło" - był po prostu gorszy w tym dniu, o tej godzinie, grając dokładnie z tym, a nie innym przeciwnikiem. Naszym "wyszło", ale Islandczykom "wyszło" lepiej.
Czy to oznacza, że są gorsi - od Islandii, od samych siebie z wrocławskiego turnieju kwalifikacyjnego, a może z mistrzostw świata, w których zajęli 2. miejsce? Nie. Są gorsi, ale według takiego, a nie innego, systemu rozgrywania turnieju olimpijskiego. Sprawiedliwego? Też nie. Ale sprawiedliwego chyba nie da się wymyślić. Tu nie można rozegrać ligi. Dla 12 drużyn są zaledwie 2 tygodnie, by ustalić ich kolejność.
Wątpliwe też, by Polacy byli lepsi na początku 2007 r. podczas niemieckiego mundialu. Wicemistrzostwo świata, owszem, ale co ze sromotną porażką w grupie z Francją, ze szczęśliwie wygranymi meczami ćwierć- i półfinałowym? Nie jesteśmy lepsi od Francuzów, nawet teraz, bo remis w meczu tak naprawdę o nic niczego nie zmienia. Nie jesteśmy też tak po prostu gorsi od Islandczyków, z którymi znakomicie poradziliśmy sobie nie tak dawno we Wrocławiu. Co mają powiedzieć Niemcy, w końcu aktualni mistrzowie świata?
Od dwóch lat polska reprezentacja należy do absolutnej światowej czołówki w piłce ręcznej i jestem przekonany, że należeć jeszcze długo będzie. Czy sensownie jest mówić: "Polacy, nic się nie stało"? Jak najbardziej tak, bo straciliśmy daną jeden jedyny raz na 4 lata szansę na medal olimpijski, największe sportowe marzenie dla większości zawodników (bez względu na dyscyplinę sportu). Zarazem nie jest to jakąś wielką tragedią, bo ta drużyna udowodniła, że prędzej czy później zdobędzie tytuł mistrzowski - Europy, świata, a może olimpijski w Londynie. Przy tak wyrównanej i licznej stawce czołowych drużyn globu potrzebny jest także łut szczęścia, by osiągać największe sukcesy. I nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie to się zmieniło.
Nie róbmy więc dramatu, "dobijając" tych, którym kibicujemy.