Sobotnie starcie w hali GOSiR w Zawadzkiem określane było mianem jednego z najciekawszych i najbardziej wyrównanych pojedynków siódmej serii gier. Oba kluby występują bowiem na pierwszoligowych parkietach od dłuższego czasu (Viret z niewielką przerwą), co zgrabnie podsumował rozgrywający zawiercian Damian Biernacki: - Znamy się jak łyse konie - przyznawał powracający do składu Viretu szczypiornista.
Pierwsze minuty spotkania to twarda i zacięta walka, której towarzyszyła gra bramka za bramkę. Jako pierwsi nieznaczną przewagę wywalczyli przyjezdni, którzy w 5. minucie prowadzili 3:2. Gospodarze szybko jednak zniwelowali przewagę, a po serii kilku szybkich i składnych akcji podopieczni Janusza Bykowskiego uzyskali dwubramkowe prowadzenie (6:4 - 9.).
Zawadczanie lepiej i szybciej odnaleźli się w boiskowym chaosie. Od pierwszych minut meczu bardzo dobrze radzili sobie rozgrywający Grzegorz Giebel oraz Daniel Skowroński, a kontrataki pewnie wykańczał Łukasz Płonka. Po czterech trafieniach wspomnianej trójki oraz celnym rzucie Łukasza Gradowskiego, ASPR prowadził w 17. minucie już 11:5.
Gospodarze dowieźli bezpieczną przewagę do końca pierwszej połowy, lecz co prawda w nieznacznie mniejszych rozmiarach. Viret zmniejszył straty do czterech bramek (13:17), jednak po trzydziestu minutach gry był zdecydowanie słabszy od zawadczańskiej siódemki. Pierwsze minuty drugiej połowy nie dawały nadziei na jakiekolwiek zmiany.
Zawodnicy Bykowskiego wygrywali w 36. minucie 20:16 i wydawało się, że pewnie zmierzają po trzecie zwycięstwo w sezonie. Przebieg wydarzeń wręcz natychmiastowo odmieniły trafienia Damiana Kaprala, Marcina Komalskiego oraz Damiana Biernackiego, w efekcie czego 38. minucie Viret przegrywał już tylko 19:20.
Pomimo, iż podopieczni Ryszarda Jarząbka zbliżyli się do rywali na dystans jednej bramki, długo nie mogli doprowadzić do wyrównania. Zawiercianie zwietrzyli swą szansę dopiero w końcowych dziesięciu minutach, kiedy opadający z sił ASPR zaczął popełniać fatalne błędy. Dwukrotnie z dystansu odpalił Biernacki, kontratak pewnie wykończył Sergiusz Zagała i w 55. minucie Viret wygrywał 31:29.
Gospodarze zdołali jednak uratować remis w ostatnich sekundach rywalizacji. Po raz kolejny dał o sobie znać ściągnięty z Gwardii Opole Michał Piech, którego trafienia ustaliły wynik spotkania. Gracze ASPR-u mogą mieć jednak poczucie niewykorzystanej okazji, bowiem przez pięćdziesiąt minut meczu dyktowali warunki gry.
ASPR Zawadzkie - Viret CMC Zawiercie 32:32 (17:13)
ASPR:
Białecki, Kruk, Janik - Płonka 8, Skowroński 6, Gradowski 5, Piech 5, Giebel 3, Morzyk 2, Włoka 2, Kalisz 1, Albinger, Kaczka, Kulej, Piecuch.
Viret: Cieślak, Kowalczyk - Biernacki 7, S. Zagała 7, Więckowski 3, Kapral 2, Kijowski 2, Nowak 2, Pakulski 2, Rupp 2, I. Zagała 2, Kąpa 1, Komalski 1, Szymański 1, Bugaj.
Karne: ASPR - 1/3; Viret - 1/2.
Kary: ASPR - 8 min. (Morzyk - 4 min., Płonka oraz Skowroński - obaj po 2. min); Viret - 6 min. (Pakulski - 4 min., Kąpa - 2 min.).
Sędziowali: Tomasz Kondziela (Opole) oraz Marcin Pytlik (Siemanowice Śląskie).
Widzów: 280.