Podopieczni Borisa Denicia przed startem hiszpańskiego turnieju zapowiadali, że chcą grać o najwyższe laury, a kluczem do sukcesu miała być jednak przede wszystkim faza grupowa, w której powodzenie zapewniało względnie komfortową drogę do półfinału mistrzostw świata. Słoweńcy założenia wypełnili w stu procentach, siłą marzeń i wiary we własne możliwości docierając najlepszej "czwórki" globu.
- Nasz sen trwa dalej - nie krył po ćwierćfinałowym boju z Rosją bohater ostatniej akcji, Sebastian Skube. Słoweńcy na kwadrans przed końcem meczu ze Sborną mieli nad rywalem trzy bramki przewagi, ci walczyli jednak do końca, a losy awansu po rozgrywanym w nieskończoność ataku rozstrzygnął właśnie szczypiornista Celje Pivovarna Lasko. Gracze Denicia po raz kolejny potwierdzili, że są specjalistami od finiszu, wcześniej w równie emocjonujących okolicznościach potrafili bowiem ograć Polaków i Serbów.
Bez większych kłopotów do półfinału dostali się Hiszpanie, choć zdaniem niektórych rękę do sukcesu gospodarzy przyłożyli także sędziowie. W fazie grupowej ekipa Valero Rivery musiała wprawdzie uznać wyższość Chorwatów, wynik ten pozwolił im jednak uniknąć konieczności gry z Francuzami oraz Duńczykami. Dzięki grupowej porażce Hiszpanie wkroczyli na ścieżkę prostszą i mimo konieczności dźwigania na ramionach oczekiwań całego narodu poradzili sobie zarówno z Serbią (zaskakująco sprawnie), jak i Niemcami (tu już tak gładko nie było).
Siedem meczów rozegranych dotychczas w trakcie mistrzowskiego turnieju pokazało, że Rivera dysponuje składem szerokim i wyrównanym, zdaniem wielu gospodarzom wciąż można jednak przypiąć łatkę dużej niewiadomej, bo obok starcia z Chorwatami (na który z racji nietypowej stawki zerkać należy z przymrużeniem oka) nie mieli jeszcze okazji zderzyć się z siłą rażenia porównywalną do tej, jaką dysponują chociażby reprezentanci Danii.
W drużynach półfinałowych rywali ciężko dopatrzyć się słabych punktów. Obie ekipy notują sporo przechwytów i skutecznie kończą szybkie wznowienia. Słoweńcy lepiej rzucają z linii siódmego metra, Hiszpanie z kolei nieznaczną przewagę mają na skrzydłach. W starciu wyrównanych zespołów o końcowym wyniku najczęściej decydują indywidualności i tu lepiej wypada zespół Denicia, w którym rzutem z drugiej linii zaskoczyć mogę Dolenec oraz Borut Mackovsek, a wielkim liderem zespołu jest Uros Zorman.
Zespół z Półwyspu Iberyjskiego to monolit, którego siła opiera się przede wszystkim na doskonałej defensywie oraz zabójczo skutecznych skrzydłowych, spośród których podczas turnieju imponuje przede wszystkim Albert Rocas (85%). W trudnych chwilach ciężar gry potrafi wziąć na siebie doświadczony Alberto Entrerrios, a pogromcy Polaków baczną uwagę będą musieli zwrócić także na uznawanego za jednego z najlepszych obrotowych globu Julena Aguinagalde. Hiszpanie na tytuł najlepszej drużyny globu czekają od ośmiu lat, Słoweńcy na podium mistrzostw świata nie stali jeszcze nigdy. Faworytem meczu są gospodarze. I w tym przede wszystkim tkwi siła ich rywali.
Hiszpania - Słowenia / 25.01.2012, godz. 19:15