Początek spotkania niespodziewanie dla miejscowych kibiców ułożył się po myśli Viretu. W 4. minucie po rzucie Krystiana Nowaka było 0:2, a minutę potem 3:1 po trafieniu Damiana Kaprala. Potem jednak konecczanie uspokoili grę. Zdobywali bramki seriami, by w 14 minucie po bramce Sebastiana Smołucha wyjść na pięciobramkowe prowadzenie (10:5). Trzy bramki Huberta Korneckiego ustaliły wynik do przerwy.
Po zmianie stron role się odwróciły. To zawiercianie rozpoczęli pogoń, grali własną piłkę i do tego skuteczną. A tego nie można powiedzieć o miejscowych, którzy marnowali sytuację za sytuacją. A wtedy wiadomo, że nerwy odgrywają kluczową rolę. Zamiast zająć się grą, chcieli sędziować. Sędziowie tego nie lubią i od razu pokazali, kto jest najważniejszy na boisku. W kilku sytuacjach wydali krzywdzące, zdaniem koneckich działaczy, decyzji. Nie umniejsza to jednak faktu, że w 42 minucie po trafieniu Sergiusza Zagały Viret doprowadził swoją konsekwentną grą do remisu (19:19).
Od tego momentu była walka bramka za bramkę, choć w 52. minucie KSSPR objął trzybramkowe prowadzenie po bramce Rafała Biegaja (25:22). Jednak konsekwencja w grze przyjezdnych została nagrodzona. W ostatnich minutach bramki Lesława Kąpy i Damiana Kaprala dały komplet punktów przyjezdnym. W końcówce meczu zrobiło się gorąco. Na 15 sekund przed końcem gry, przy stanie 28:29, czerwoną kartkę za uderzenie rywala otrzymał Lesław Kąpa. Sędziowie przyznali jednak piłkę... zawiercianom, którzy obronili wynik i zainkasowali komplet punktów.
Po meczu powiedzieli:
Ryszard Jarząbek, trener Viretu: Mój zespół pokazał dziś prawdziwy charakter. Do przerwy przegrywaliśmy przecież siedmioma bramkami. Cały czas prowadzimy politykę gry zespołowej i do końcowych sekund meczu. Coraz częściej w decydujących momentach gry udaje nam się przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Czasami się to nie udaje, jak np. w poprzednim pojedynku ze Śląskiem. Chcę pogratulować Końskim dobrych zawodów, ale nasz taktyka okazała się skuteczniejsza. Polegała na jednym – narzuceniu własnego stylu gry i utrzymaniu wysokiego tempa do ostatniej minuty. Miejscowi w końcówce nie trafiali i popełnili sporo błędów, co od razu skarciliśmy i wygraliśmy to spotkanie. Jak widać opłaca się walczyć do końca.
Rafał Przybylski, trener KSSPR: Prowadzimy do przerwy 16:9 i... w drugiej połowie następuje w naszych szeregach niesamowite rozluźnienie. Nie wykorzystaliśmy w tej części gry wielu sytuacji sam na sam. Zabrakło gry i poruszania się bez piłki. Do tego doszło kilka niezrozumiałych decyzji sędziowskich, także w decydujących momentach meczu. W efekcie tych wszystkich elementów przegraliśmy wygrany mecz.
KSSPR Końskie - Viret CMC Zawiercie 28:29 (16:9)
KSSPR: M. Kornecki, Witkowski - H. Kornecki 6 (karne 1/1), Słonicki 5, Smołuch 5, Biegaj 4, Kubała 3, T. Bodasiński 3, T. Napierała 2, M. Dobrowolski, Kiryłow, Grabarczyk, Maleszak. Kary: 8 minut.
VIRET CMC: Kot - Pakulski 8, Nowak 5, Kapral 4 (karne 2/2), S. Zagała 4, Kąpa 4, Więckowski 1, Bugaj 1, Rupp 1, Biernacki 1, I. Zagała, Szymański, Słodowy. Kary: 8 minut. Czerwona kartka: Kąpa (60 minuta - uderzenie przeciwnika).
Sędziowali: Kierczak - Wrona (Kraków). Widzów: 300.
Przebieg meczu: 0:2, 1:2, 1:3, 4:3, 4:4, 9:4, 9:5, 10:5, 10:7, 13:7, 13:8, 14:8, 14:9, 16:9; 16:13, 18:13, 18:17, 19:17, 19:19, 20:19, 20:20, 22:20, 22:21, 23:21, 23:22, 25:22, 25:24, 26:24, 26:26, 27:26, 27:27, 28:27, 28:29.