Głogowianie z wyżej notowanym rywalem walczyli od pierwszej do ostatniej minuty, w trakcie spotkania nie prowadzili jednak ani razu. Rywale skutecznie zatrzymywali ataki Chrobrego szczelną formacją obronną, a gdy wydawało się już, że gracze Przybylskiego trafią do siatki, na drodze piłki stawał bądź słupek, bądź jeden z puławskich golkiperów.
- Mecz mógł się podobać. Było sporo walki, do sukcesu zabrało nam jednak trochę szczęścia. Marnowaliśmy stuprocentowe sytuacje, nie rzuciliśmy dwóch karnych. Mogliśmy powalczyć do samego końca, Azoty w pewnym momencie nam jednak odskoczyły - relacjonuje szkoleniowiec Chrobrego.
Podopieczni Przybylskiego zagrali słabo w tyłach, a momentami prawdziwe spustoszenie pod polem bramkowym głogowian siał zabójczo skuteczny Rafał Przybylski. - Nie potrafiliśmy sobie z nim kompletnie poradzić, napsuł nam naprawdę dużo krwi. Generalnie w obronie graliśmy za mało agresywnie. Azoty mają szeroką kadrę i są w tym sezonie jednym z kandydatów do medalu, trzydzieści dwie stracone bramki to jednak zdecydowanie za dużo - nie ma wątpliwości doświadczony szkoleniowiec.
Po krótkim przerywniku, jaki stanowiły mecze pucharowe, Chrobrego czeka powrót do szarej, ligowej rzeczywistości. - My walczymy o swoje. Z Azotami musieliśmy radzić sobie bez Bednarka i Wysokińskiego. Mam nadzieję, że na mecze play-out będą oni już gotowi i naszą rywalizację w tym długim sezonie zakończymy szczęśliwie - kończy Przybylski.