Nafciarze w pierwszej połowie niedzielnego starcia grali z mistrzami Polski jak równy z równym, dystans do ekipy Bogdan Wenty tracąc dopiero na starcie drugiej części meczu. - W pewnym momencie przegrywaliśmy już bodajże sześcioma bramkami i chwała dla zespołu, że zdołaliśmy się podnieść. Doszliśmy rywali na jednego gola i szczęście było blisko - przyznaje skrzydłowy płockiej siódemki.
Podopieczni Krzysztofa Kisiela pokazali się z bardzo dobrej strony, choć niektórzy przed meczem nie dawali im większych szans na nawiązanie walki z ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów. - Podnieśliśmy rękawicę - nie ma wątpliwości Wiśniewski. - Wiadomo, że popełniliśmy sporo błędów, ale rywalom też się one zdarzały. Nie byli oni takim super zespołem, który miałby nas pogonić różnicą dziesięciu bramek - dodaje reprezentant Polski.
W końcówce rękę do wyniku przyłożyli sędziowie, którzy najwyraźniej nie udźwignęli presji meczu. - Osobiście nigdy nie oceniam pracy sędziów. W tym spotkaniu długo gwizdali oni bardzo dobrze, to był jednak ich pierwszy finał i wydaje mi się, że w pewnym momencie gdzieś się pogubili. Błędy popełniali jednak i w jedną, i w drugą stronę. Nie mogę więc powiedzieć, że przegraliśmy przez sędziów - kończy Wiśniewski.