Nie udało się rewelacyjnemu beniaminkowi z Nowego Sącza sprawić jeszcze większej niespodzianki i wyeliminować z walki o 5. lokatę szczecińskiej Pogoni Baltica. Trener Zdzisław Wąs po meczu przyznał, że wygrał zespół lepszy. - Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w tym dniu Pogoń była lepsza. My nie byliśmy tym zespołem, który grał ze Szczecinem w Nowym Sączu. Moje podopieczne się pogubiły, w czym duża zasługa bramkarek gospodyń. Gdyby te stuprocentowe sytuacje, które były do wykorzystania, zostały rzucone to wydaje mi się, że wynik oscylowałby w granicach tego, który był w Nowym Sączu. W pełni jednak na to zwycięstwo zasłużyła Pogoń. Wiem, że szczecinianki będą miały teraz ciężką przeprawę z Jelenią Górą, ale to jest sport. Mam pełen szacunek do trenera Struzika, działaczy za dobre spotkanie przeciwko mojemu zespołowi.
Do przerwy gospodynie prowadziły "zaledwie" różnicą 3 oczek. - Niewykorzystane sytuacje, które zespół sobie wypracował w obronie spowodowały taki wynik. Poszły cztery kontry, które powinny zakończyć się bramkami. Uważam, że graliśmy byt krótko w ataku. Nie wiem dlaczego tak się spieszyliśmy. Spieszyć się trzeba było w drugiej połowie, a nie w tamtym momencie. Moje podopieczne nie wytrzymały presji tego spotkania - ocenił opiekun nowosądeczanek.
Nie od dziś wiadomym jest, że Olimpia-Beskid dysponuje wyjątkowo krótką ławką rezerwowych. Do Szczecina drużyna z drugiego końca Polski przyjechała w liczbie 13 zawodniczek, z czego 3 stanowiły bramkarki. Główny autor sukcesu beniaminka Superligi jednak nie w kondycji ani w liczbie piłkarek, jakimi obecnie dysponuje, widział przyczyny porażki. - Kondycyjnie to byliśmy na takim samym etapie przygotowań. Uważam, że kilka rzutów karnych, moim zdaniem, nie powinno być podyktowanych. Trudno, to jest sport, trzeba się pogodzić, pochylić głowę i uznać wyższość zespołu, który był tego dnia lepszy.
- Liczyliśmy na to, że tutaj wygramy, że uda nam się tę zdobycz bramkową, którą mieliśmy po meczu w Nowym Sączu dowieźć i będziemy walczyć o 5. miejsce. Dwa lata temu prowadziłem ekipę z Kielc i wtedy zdobywaliśmy 5. lokatę. Natomiast tak się zdarzyło, że w tym roku spotkamy się właśnie z KSS-em. Z tymże cieszę się z tego, że te rozgrywki zbliżają się do końca, bo w poprzednim tygodniu wyleciała nam ze składu przez kontuzję Ania Maślanka, teraz z kolei kontuzji nabawiła się Kamila Szczecina oraz jedna z bramkarek. Praktycznie gramy "gołą" siódemką, więc zdecydowanym faworytem będzie zespół, który będzie miał dłuższą ławkę, a my mamy ją bardzo krótką - przewiduje przed meczem z kieleckim KSS-em trener Wąs.