Już początek spotkania zapowiadał zacięty bój. Pierwsze dziesięć minut to maksymalnie jednobramkowe przewagi Olimpii-Beskidu lub remisy. Ciekawe akcje zaprezentowała Viktoryia Panasiuk, dwukrotnie schodząc z prawej strony do środka i efektownie trafiając do siatki. Oba zespoły grały jednak dość nerwowo i niedokładnie, co szczególnie uwidaczniało się w rzutach.
KSS pierwszy raz wyszedł na prowadzenie (5:4) w 11. minucie, po trafieniu Marzeny Paszowskiej. W pierwszej odsłonie ta sztuka powiodła się kielczankom jeszcze raz. W 12. minucie na listę strzelczyń wpisała się Kinga Lalewicz, dając wynik 6:5. Potem trzy kolejne trafienia zaliczyły gospodynie i rozpoczęły tym samym okres swojej przewagi. Bardzo dobrze spisywała się grająca przedostatni mecz w Olimpii, Agnieszka Podrygała (od nowego sezonu będzie reprezentować barwy chorzowskiego Ruchu). Jej dwie bramki plus trafienie Joanny Gadziny dały rezultat 8:6. Małopolanki grały bardzo dobrze w defensywie i powiększyły przewagę do trzech oczek. Na przerwę schodziły przy wyniku 14:11, choć straciły swoją lewoskrzydłową Gadzinę, która doznała kontuzji lewego kolana.
Mimo straty ważnej zawodniczki i przestrzelonego rzutu karnego przez Białorusinkę Panasiuk w 32. minucie, podopieczne Lucyny Zygmunt i Zdzisława Wąsa długo jeszcze kontrolowały wydarzenia, powiększając prowadzenie nawet do sześciu oczek (22:16 w 43. minucie potyczki). Przyczyniły się do tego zarówno odważne wejścia prawym skrzydłem zadziornej Małgorzaty Rączki, akcje środkiem szybkiej i zwinnej Karoliny Płachty i rzuty z koła Kamili Szczeciny. Ta zawodniczka pokazała wielki heroizm, bo pięć minut po wznowieniu gry uszkodziła staw skokowy w lewej nodze, lecz w 40. minucie powróciła na parkiet i zdobyła jedną z dwóch swoich bramek w II części.
Trzynaście minut przed końcową syreną rozpoczął się okres szaleńczej pogoni KSS-u Kielce. W ciągu pięciu minut, aż czterokrotnie trafiła do siatki Kamila Skrzyniarz. Podopieczne Pawła Tetelewskiego dobrze wykorzystały okres gry w przewadze liczebnej, nawet dwuosobowej, i objęły prowadzenie 25:24 w 52. minucie. 120 sekund później było 26:27 (ponownie trafiła Skrzyniarz), ale ostatnie 5 minut należało już do sądeczanek. Dwa ważne gole Anny Maślanki, celne rzuty Podrygały i Panasiuk pozwoliły wyszarpać zwycięstwo. Małopolankom nie przeszkodziły nawet dwie dwuminutowe kary w ostatnich 180 sekundach. Bramka Honoraty Syncerz w 57. minucie już niczego nie zmieniła. Olimpia-Beskid wygrała, choć może czuć lekki niedosyt. Nie dość, że przewaga mogła być większa, to pod znakiem zapytania stoi występ dwóch podstawowych zawodniczek w rewanżu.
Olimpia-Beskid Nowy Sącz - KSS Kielce 30:28 (14:11)
Olimpia-Beskid:
Kozieł, Szczurek, Sach - Podrygała 6 (1/2), Panasiuk 6 (1/2), Płachta 5, Maślanka 5 (2/2), Rączka 4, Szczecina 3, Gadzina 1, Moskal, Wcześniak
Kary: 14 minut
Karne: 4/6
KSS: Wawrzynkowska, Staś - Skrzyniarz 11 (4/4), Lalewicz 5, Paszowska 4, Syncerz 4 (1/1), Nowak 2, Grzesik 2, Olszowa, Woźniak, Skowrońska, Fijałkowska, Kot, Młynarczyk, Młynarska
Kary: 8 minut
Karne: 5/5
Sędziowali: Jacek Moskalczyk (Żarówka), Marcin Pazdro (Mielec)
Widzów:
250