Agnieszka Podrygała: Życie toczy się dalej

26-letnia rozgrywająca była najskuteczniejszą zawodniczką Olimpii-Beskidu, tym razem wraz z Wiktorią Panasiuk. Wygrany 30:28 mecz z KSS-em Kielce był przedostatnim Podrygały w sądeckich szeregach.

Od nowego sezonu urodzona w Tychach zawodniczka będzie reprezentować barwy chorzowskiego Ruchu. - Głównym powodem moich przenosin na Śląsk jest moja sytuacja życiowa, a dokładniej chęć założenia rodziny. Odchodzę, ale powiem szczerze, że dwa lata spędzone w Nowym Sączu są najlepszymi w mojej karierze. Nie chodzi mi tylko o wynik sportowy, ale też o drużynę i przyjaźnie, które się wytworzyły. Tego będzie mi brakować, ale życie toczy się dalej - powiedziała Agnieszka Podrygała.

Wracając do tematu pierwszego meczu o siódme miejsce w PGNiG Superlidze, trzeba przyznać, że sądeczanki pokazały w nim duży charakter. W drugiej części musiały radzić sobie bez swojej lewoskrzydłowej Joanny Gadziny. 20-letnia zawodniczka nabawiła się kontuzji kolana. Pięć minut po wznowieniu gry na parkiet upadła Kamila Szczecina i jak się okazało, pojawił się problem ze stawem skokowym. Kapitan Olimpii-Beskidu opuściła boisko utykając. Po interwencji lekarzy powróciła na nie po pięciu minutach, choć równie dobrze mogła już nie ryzykować i nikt nie miałby do niej pretensji. Ta ogromna ambicja zaprocentowała w końcówce, gdy rywalki wyszły na prowadzenie po okresie sporej przewagi Olimpii-Beskidu, lecz ekipa z Małopolski ostatnim zrywem zdołała odwrócić losy potyczki. - Zawsze pokazujemy ten charakter i wolę walki. W końcu kochamy ten sport - stwierdziła Podrygała.

Agnieszka Podrygała w większości meczów była najskuteczniejszą w swoim zespole
Agnieszka Podrygała w większości meczów była najskuteczniejszą w swoim zespole

Podopieczne Zdzisława Wąsa i Lucyny Zygmunt mogą odczuwać lekki niedosyt przed rewanżowym spotkaniem z KSS-em Kielce. Na nowosądeckim parkiecie prowadziły już sześcioma bramkami. Rywalki straty odrobiły i nawet zaczęły wychodzić na jednobramkowe prowadzenia. - W takich sytuacjach wychodzi nasze małe doświadczenie. Chwila dekoncentracji i pojawiają się błędy, a przeciwnicy nas dochodzą. Nie pomagały nam też liczne kary dwuminutowe. W drugiej połowie kilka razy grałyśmy w czwórkę w polu, więc myślę, że to są główne przyczyny - analizowała rozgrywająca Olimpii-Beskidu.

Ostatecznie udało się wygrać dwoma bramkami, co daje jedynie umiarkowany optymizm przed decydującym starciem. - Oby już nie było więcej kontuzji. Mamy mocno okrojony skład, ale będziemy chciały jeszcze raz pokazać ambitną walkę do końca - zakończyła Agnieszka Podrygała.

Komentarze (0)