Szczypiorniści FC Barcelony już od pierwszych minut mieli ogromne problemy ze sforsowaniem świetnie spisującej się formacji defensywnej Vive Targów Kielce. Wynik spotkania po 180 sekundach otworzył Siarhei Rutenka, skutecznie egzekwując rzut karny. Ranga spotkania najwyraźniej dała o sobie znać, bowiem w poczynaniach ofensywnych Vive Targów Kielce było widać pewną nerwowość.
Z linii 7 metrów pomylił się Ivan Cupić, którego powstrzymał Arpad Sterbik, a chwilę później wynik podwyższył Victor Tomas. Kielczanie przez długi czas nie mogli sforsować zasieków obronnych graczy ze stolicy Katalonii, premierową bramkę rzucając dopiero w 8. minucie! Na domiar złego podopieczni Xaviera Pascuala nie przebierali w środkach, by zatrzymać Michała Jureckiego. Skutecznie od gry odcinany był również Uros Zorman, co znacznie utrudniało polskiemu zespołowi konstruowanie ataku pozycyjnego. Mało widoczni byli również odcięci od podań skrzydłowi.
W 12. minucie Duma Katalonii prowadziła już 5:2 i Bogdan Wenta był zmuszony poprosić o czas. Wskazówki charyzmatycznego szkoleniowca przyniosły błyskawiczny skutek - kielczanie w oka mgnieniu, głównie dzięki skutecznie kończonym kontrom przez Manuela Strleka doprowadzili do remisu. Mistrzowie Polski toczyli bój niezwykle zacięty z faworyzowanym rywalem, co warte podkreślenia nawet w osłabieniu.
Newralgicznym momentem pierwszej odsłony były jego ostatnie minuty. Kilka cennych obron zaliczył Sterbik, największe spustoszenie w kieleckiej defensywie siał jednak obrotowy Cedric Sorhaindo. Francuz zdobywał łatwe bramki z koła, bądź wywalczał rzuty karne, a te raz za razem skutecznie egzekwował Siarhei Rutenka. W efekcie po pół godzinie gry w Lanxess Arena było 13:10 na korzyść FC Barcelony.
[/b]Drugą partię w imponującym stylu rozpoczął polski zespół. Podopieczni Bogdana Wenty postawili na indywidualne pilnowanie Rutenki, co okazało się niezwykle trafnym posunięciem. Barcelona zaczęła popełniać sporo błędów, co dawało Vive możliwość wyprowadzania kontrataków. W 35' było już tylko 13:14, a sześć minut później będący na fali wznoszącej kielczanie doprowadzili do remisu po efektownym rzucie ze skrzydła Mateusz Jachlewski - 17:17 (41'). O przerwę na żądanie błyskawicznie poprosił Xavier Pascual.
Czas wzięty przez trenera Barcelony wybił kielczan z uderzenia. Mistrzowie Polski zaczęli grać bardzo indywidualnie, oddając przy tym rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Na domiar złego zaczęły się mnożyć proste błędy w ataku pozycyjnym, co rywal takiej klasy jak Barca wykorzystywał z zimną krwią. W 49. minucie na tablicy wyników było 21:18 dla Blaugrany.
Parę sekund później mocno dyskusyjną, by nie powiedzieć karę "z kapelusza" dostał Denis Buntić. Kontrowersyjna decyzja islandzkich sędziów, mająca spore znaczenie dla końcowego wyniku, spotkała się z ogromnym niezadowoleniem ze strony kibiców zasiadających w Lanxess Arenie.
Vive Targi Kielce rzuciły wszystko na jedną kartę, przy grze w osłabieniu decydując się wycofać bramkarza. Manewr ten nie przynosił jednak powodzenia, a przewaga Dumy Katalonii rosła w oczach - 20:26 (55'). FC Barcelona ostatecznie wygrała 28:23 i awansowała do finału. Debiutujący w Final Four szczypiorniści mistrza Polski pozostawili jednak po sobie bardzo dobre wrażenie. W niedzielę o godzinie 15.15 zagrają z ubiegłorocznym triumfatorem Champions League, THW Kiel w "finale pocieszenia".
Vive Targi Kielce - FC Barcelona Intersport 23:28 (10:13)
Vive Targi Kielce: Szmal, Losert - Grabarczyk, Jurecki 2, Tkaczyk, Olafsson 1, Jachlewski 2, Strlek 4, Stojković 3, Lijewski 1, Buntić 2, Musa 2, Zorman 2, Rosiński 3, Cupić 2.
FC Barcelona: Sterbik - Noddesbo 3, Garcia 5, Tomas 4, R. Entrerrios 3, Sorhaindo 1, Montoro, Gurbindo 3, Jernemyr, Rutenka 8, Stranovsky 1, Rocas, Morros.
Karne: Vive Targi - 2/4; Barcelona - 4/4.
Kary: Vive Targi - 4 min. (Buntić oraz Tkaczyk - po 2 min.); Barcelona - 2 min. (Gurbindo - 2 min.).
Widzów: 20 000.
Sędziowie: Hlynur Leifsson - Anton Palsson (Islandia).
Z Kolonii dla SportoweFakty.pl
Paweł Nowakowski