To najbardziej perspektywiczna drużyna w Superlidze - rozmowa z Jackiem Wilke, byłym prezesem MMTS-u Kwidzyn

 Redakcja
Redakcja
W poprzednim sezonie zajęliśmy III miejsce, które ponownie uprawnia nas do gry w pucharach.

- To sprawa zamknięta, bo trzeba było zdecydować się na to już w czerwcu. W ogóle nie było jednak o czym rozmawiać, bo gdybyśmy przystąpili do rozgrywek pucharowych, za rok moglibyśmy się rozwiązać.

A tak czekają nas 2-3 lata stabilizacji?

- Będą mocne zabiegi, aby to zagrało,wszystko zależy od wspomnianego powyżej projektu finansowego. Trzeba będzie jednak bardziej przy tym pochodzić i jeszcze głębiej sięgnąć do oszczędności, gdziekolwiek tylko się da.

W przerwie między sezonami nastąpiła zmiana na stanowisku dyrektora klubu. Roberta Majdzińskiego zastąpiła na tym stanowisku Agnieszka Laskowska. Czym spowodowana była ta zmiana?

- Coś zawsze w życiu się kończy. Ja przecież też nie jestem już prezesem. Nie jest tajemnicą, że od lat Robert ze względu na swoje liczne obowiązki był przeciążony pracą, może nie wszyscy pamiętają, ale chciałem ten problem rozwiązać poprzez udzielenie pełnomocnictwa Krzysztofowi Kotwickiemu, było to pełnomocnictwo w pełnym zakresie udzielone notarialnie dające mu takie same uprawnienia jakie ma prezes. Niestety to się nie sprawdziło, nawet niedawno rozmawiałem o tym z trenerem Kotwickim, nie wnikając w szczegóły, że to po prostu z założenia do końca nie mogło funkcjonować, zarządzanie polega też na wymaganiu a nie zawsze z pozycji trenera jest takie łatwe. Wszystko biegło więc trochę siłą inercji, a zmiany na stanowisku prezesa dały impuls do reorganizacji.

Poza tym pani Agnieszka jest pracownikiem pełnoetatowym, czyli zajmuje się tylko i wyłącznie sprawami MMTS. To bardzo istotne, bo klub w ostatnich latach bardzo się rozrósł. Kiedyś mówiłem, że jest to pół profesjonalizm lub też niepełny profesjonalizm. Teraz pod względem organizacyjnym jest to już profesjonalnie funkcjonujący klub, więc trzeba mu poświęcić nieco więcej czasu. Oczywiście najłatwiej takie decyzje oceniać po pewnym czasie, ale jeśli nowy dyrektor utrzyma swoją sumienność, rzetelność i chęć do pracy, to będzie to tylko z korzyścią dla całego klubu. Mogę tylko stwierdzić, że kwota zebrana od mniejszych sponsorów jest już wielokrotnie wyższa niż była dotychczas.

Nowy dyrektor podkreślił, że będzie zabiegać o to, aby klub zyskał w końcu sponsora tytularnego. Czy coś się ruszyło w tej kwestii?

- Pani Agnieszka mówiąc o inwestorze strategicznym zaczęła z wysokiego C. Będzie to jednak możliwe, gdy Superliga stanie się jeszcze bardziej atrakcyjna dla biznesu. W ostatnich latach liga piłki ręcznej jednak mocno poszła do góry. Przestaliśmy grać w szkolnych salkach i gramy już w ładnych i przestronnych halach sportowych.
Rozpoczęło się to od dobrych występów VIVE w Lidze Mistrzów. Do klubu z Kielc trafiły duże nazwiska, coraz częściej pisze się o piłce ręcznej w prasie, a w 2016 roku w naszym kraju odbędą się mistrzostwa Europy. Może się więc zdarzyć, że taki sponsor trafi również i do Kwidzyna. Jeśli biznes będzie widział w tym swój interes, to pani Agnieszka będzie miała szanse to wszystko dopiąć. Gdybym sam prowadził jakąś firmę i chciałbym zainwestować pieniądze to wybrałbym właśnie Kwidzyn. Są tutaj silne podstawy, w klubie udowodniono, że potrafią to robić, a wyniki uzyskiwane przez piłkarzy bronią się właściwie same. Koszty również są racjonalne, bo zawsze możemy zrobić coś taniej niż inny klub znajdujący się na podobnym poziomie. Mamy więc pewne atuty, jednak znalezienie odpowiedniego wsparcia wymaga nieco więcej pracy i zabiegów. Mówię tu oczywiście o dużym inwestorze i dużym zastrzyku finansowym w klubowym budżecie. Ważni są jednak również nasi drobniejsi sponsorzy.

Ile musiałby wyłożyć sponsor tytularny kwidzyńskiego klubu?

- W granicach 1 mln złotych. Wówczas możemy usiąść i rozmawiać o takich sprawach jak wyłączność. To jednak sprawa umowna. Choć trwają rozmowy ze sponsorami, to w przypadku sponsora tytularnego chyba jeszcze nie uda się załatwić tego w tym roku.

W przerwie między sezonami zawsze trwa dyskusja dotycząca obecnego systemu rozgrywek. Mamy więc zwolenników i przeciwników fazy play-off, a jakie jest pana zdanie na ten temat?

- Przez ostatnie 6 sezonów faza play-off była dla nas bardzo atrakcyjna, więc z egoistycznego punktu widzenia powinienem być za zachowaniem dotychczasowego systemu. Przypuszczam jednak, że można byłoby go nieco zmodyfikować. Podoba mi się również system szóstkowy, który kiedyś już był, jednak go również należałoby zmodyfikować. Nie jest to jednak takie proste i tutaj nigdy nie będzie jednomyślności.

Moim zdaniem obecny system nie jest taki zły. Trzeba też sięgnąć do powodów jego powstania. Przecież nasza liga i piłka ręczna w ogóle były w kompletnym dole. Reprezentacja grała gdzieś w małych miasteczkach i dopiero później zaczęło się to powoli zmieniać. Do rozwoju tej dyscypliny swoją cegiełkę dołożył również Polsat, który rozpropagował ją w całym kraju. Właśnie dzięki transmisjom telewizyjnym piłka ręczna wyszła ze swojej niszy, a play offy są wymogiem telewizji i z tym należy się liczyć.

Kibice czy trenerzy mówią, że obecny system jest niesprawiedliwy, ale sport nigdy nie był sprawiedliwy. W ubiegłym roku po sezonie zasadniczym zajęliśmy III miejsce, a w play-offach nie zdobyliśmy medalu. W tym roku zajęliśmy VI miejsce i zdobyliśmy brąz. Tak to jest i trzeba się z tym liczyć. Na pewno jeśli miałaby nastąpić jakaś zmiana to nie na taki system, w którym liczą się jedynie punkty w sezonie zasadniczym. Jeśli nie faza play-off to "szóstki".

Przyglądał się pan przedsezonowym zbrojeniom ligowych rywali?

- Oglądam to już od lat i rzeczywiście w tym roku nastąpiły wielkie zbrojenia. Wiele drużyn wygląda bardzo ciekawie, a jeśli ktoś dokonuje takich zakupów, to ma też wysokie apetyty. Nie wszyscy je jednak zaspokoją, co okaże się dopiero po sezonie. Przyznam, że chyba jeszcze nigdy z taką niecierpliwością nie oczekiwałem sezonu ligowego, bo zapowiada się on naprawdę bardzo interesująco. Zbrojenia jednak zbrojeniami, a drużyny nie ocenia się tylko po przeprowadzonych zakupach. Jest to cały szereg rzeczy, który musi zgrać się od podstaw. Musi powstać zespół, czego czasem nie udaje się osiągnąć w jednym roku.

Nadal w Superlidze trwać będzie taki układ, w którym dwie drużyny rywalizują o złoto, a reszta bije się trzecie miejsce?

- Niektóre zespoły poszły mocno do przodu, ale nie widzę możliwości, aby mogły zagrozić Wiśle czy VIVE.

Na co zatem stać kwidzyński MMTS? Jakie są oczekiwania klubu w tym sezonie?

- Nie wiem jakie zdanie ma na ten temat prezes, bo ja mu tylko doradzam. Nie pamiętam jednak, aby jakiemukolwiek trenerowi powiedziano "musicie to zdobyć". Nigdy nie było takiej presji. Mówiliśmy raczej "powinniście", "możecie", "macie ku temu możliwości", "stać was na to, a my stworzymy takie warunki, aby było to możliwe". Uważam po prostu, że w tym sezonie mamy takie same szanse jak w poprzednich latach. Nie mniejsze, ale też i nie większe.

W wywiadzie dla jednej z gazet stwierdził pan, że w tym sezonie brąz już pana nie satysfakcjonuje.

- To był oczywiście żart. Jeśli ktoś z góry mówi, że zdobędzie medal i wskazuje jakiego koloru to jest to trochę niepoważne. Oczywiście zdobycie medalu nadal jest możliwe, jednak zarówno III miejsce jak i IV będzie dla nas jak najbardziej satysfakcjonujące. W Kwidzynie przyzwyczailiśmy się, że medal należy się naszej drużynie. Tak jednak nigdy nie było i w kolejnych latach nadal tak nie będzie.
Każdy medal, zdobyliśmy po ciężkiej walce wygrywając dopiero w piątym meczu. Dwa razy przegraliśmy walkę o brąz, a trzy razy wygraliśmy pokonując rywali zaledwie 1 bramką. Gdybyśmy mieli trochę mniej szczęścia to równie dobrze mogliśmy nie zdobyć żadnego medalu tylko same IV miejsca, a tak czasem zdarza się w sporcie. Z całą pewnością jednak obecna drużyna gwarantuje grę na odpowiednim poziomie, bowiem pomijając Wisłę i VIVE jest to najbardziej przyszłościowa i perspektywiczna drużyna w Superlidze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×