Wisła Płock - Pick Szeged (zapowiedź)

Wydawać by się mogło, że węgierski zespół na papierze prezentuje się najsłabiej. Jednak pozory mogą mylić, bowiem drużyna ta zrobiła w ostatnich latach niesamowity postęp, przerywając w sezonie 2006/2007 passę MKB Veszprem, który w latach 1992-2006 tylko raz nie zdobył mistrzostwa Węgier.

Mimo że w ostatnim sezonie tytuł znowu trafił do Veszprem, to lokalne podwórko nie jest szczytem ambicji drużyny z Szeged. Pick od pięciu lat gra regularnie w Lidze Mistrzów i w przeciwieństwie do Wisły Płock za każdym razem wychodzi z grupy, a w roku 2004 doszedł do półfinału tych rozgrywek. W ubiegłym sezonie, w już w nieco zmodyfikowanej Lidze Mistrzów, Pick Szeged rywalizował w grupie H z HC Meshkov Brest, RK Gorenje Velenje oraz HC Bosna Sarajewo. I chodź nie byli to rywale z najwyższej półki, mistrz Węgier wygrał wszystkie mecze i pewnie awansował do głównej fazy rozgrywek, gdzie czekały już na niego zespoły FC Barcelony, Celje Pivovarna Lasko i GOG Svendborg. Rywalizacje w tej grupie Pick rozpoczął od sensacyjnego wyjazdowego zwycięstwa nad Barceloną 32:28. Potem najbliższy rywal Wisły odniósł jeszcze dwa triumfy, jednak na wyjście z grupy było to za mało. Zespół z Płocka ostatnią możliwość konfrontacji z drużyną z Węgier miał w sezonie 2002/2003. Mistrz Polski poległ dwukrotnie w pojedynkach z Fotexem Veszprem: najpierw na wyjeździe 24:38, później we własnej hali 25:30. W ówczesnej kadrze Wisły można było znaleźć nazwiska Mariusza Jurasika, Sławomira Szmala czy Damiana Wleklaka.

Działaczom Pick udało się zostawić w swoich szeregach najlepszych zwodników poprzedniego sezonu: Serba Danija Andjelkovicia oraz Rumuna Valentina Ghionea. To oni razem z Miloradem Krivokapiciem oraz Luką Zvizejem stanowią o sile zespołu. Drużynę wzmocnili do tego przede wszystkim Balazs Laluska z hiszpańskiego Ademar Leon, 22-letni Petar Nenadić z FC Barcelony oraz doświadczony chorwacki kołowy Mario Bjelis.

Jeśli chodzi o Wisłę to trudno jednoznacznie ocenić formę drużyny. Remis na inaugurację w Gorzowie, następnie sukces w meczu z Vive Kielce, a później wymęczone zwycięstwa z Techtransem oraz Stalą Mielec wskazują na nierówną formę płocczan oraz poważne problemy z motywacją. Trudno jest też wytłumaczyć ostatnią klęskę z AZS AWFiS Gdańsk. Niepokojąca jest postawa w ataku piłkarzy Wisły, bowiem jeśli chodzi o rozgrywających, to jedynie forma Michała Zołoteńki nie budzi większych zastrzeżeń. Tak więc postawa Nafciarzy w najbliższym meczu jest wielką niewiadomą, aczkolwiek trudno spodziewać się nadspodziewanej zwyżki formy. Tym bardziej, że niewiadomą jest też skład zespołu z Płocka, gdyż co chwila pojawiają się nowe urazy i kontuzje. Z tego powodu nie wiadomo czy zagrają Witalij Nat, Andrej Frołow, Morten Seier oraz Adam Twardo. Ostateczne decyzje mają zapaść na wieczornym piątkowym treningu.

Zespół z Szeged założony został w 1961 roku, ale już pod koniec lat siedemdziesiątych zaczął odnosić pierwsze sukcesy na arenie międzynarodowej. Od dwudziestu lat niemalże co roku gra w europejskich pucharach. Mecz z zespołem w Węgier nie będzie więc tylko okazją do zmierzenia się z jedną z czołowych drużyn Europy, ale także możliwością dla działaczy konfrontacji swoich umiejętności budowania marki piłkarskiej i odpowiedzenia sobie na pytanie, jak na przestrzeni lat w 160-cio tysięcznym mieście, dzięki pomocy finansowej miejscowego producenta wyrobów mięsnych, zbudowano drużynę, która dzisiaj z powodzeniem rywalizuje z najlepszymi drużynami w Europie. Dlaczego taka sztuka nie udaje się nieco mniejszym mieście, gdzie znajduje się drużyna sponsorowana przez Orlen - jedną z największych korporacji przemysłu naftowego w Europie Środkowo-Wschodniej? Mecz z wicemistrzem Węgier z pewnością pokaże nam, jak dużo pracy czeka jeszcze trenera oraz działaczy Wisły Płock.

Jeśli płocki zespół ma zamiar zdobyć jakiekolwiek punkty w Lidze Mistrzów, to najbliższy pojedynek z wicemistrzem Węgier jest najlepszą ku temu okazją. Jednak forma i kłopoty kadrowe sprawiają, że o punkty w niedzielę będzie niesamowicie ciężko. Na pewno nie pomoże fakt, że mecze odbędą się w Łącku, a nie w płockiej hali, w której kibice potrafią stworzyć niepowtarzalny klimat. Tak było chociażby w pamiętnym meczu z THW Kiel, kiedy płocczanie wygrali jedną bramką. Miejmy tylko nadzieje, że takich sukcesów będzie więcej, a zwycięstwo z Kiel nie okaże się sentymentalnym wspomnieniem pokroju "zwycięskiego" remisu na Wembley.

Źródło artykułu: