Ligowy beniaminek po dziewięciu kolejkach ma na swoim koncie cztery punkty oraz perspektywę starć z Orlen Wisłą Płock i Gaz-System Pogonią Szczecin. W ostatni weekend legionowianie na własnym parkiecie ulegli Zagłębiu Lubin. - Przegraliśmy kolejny mecz u siebie, i to o cztery punkty - nie kryje Smolarczyk w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
- W pierwszej połowie bardzo długo graliśmy z rywalem bramka za bramkę, a potem coś się zacięło. Przez ostatnie dziesięć minut przed przerwą zdobyliśmy tylko jednego gola i to był sygnał, że coś się dzieje - relacjonuje asystent Jarosława Cieślikowskiego.
Początek drugiej części spotkania nie zwiastował katastrofy. - Znów graliśmy przyzwoicie, wydaliśmy się z rywalem w wymianę ciosów, ale po pewnym czasie ponownie coś przestało funkcjonować. Problemy ze skutecznością mieli zawodnicy z pierwszej linii. W obronie graliśmy dobre fragmenty, ale w bramce chłopcy jakoś nie mogli się zderzyć z piłką. W ostatnich minutach mocno goniliśmy rywala, ale doścignąć go nam się nie udało - mówi Smolarczyk.
- Liczyliśmy na te dwa punkty, bo mocno ich potrzebujemy, zwłaszcza w starciach z zespołami o podobnych celach, jak my. Boli, że w tym sezonie nie pokazaliśmy jeszcze wszystkiego, na co nas stać. Możemy grać lepiej. Bierzemy się do pracy i trenujemy dalej, bo przed nami jeszcze dużo meczów. Nie składamy broni, będziemy walczyć i zobaczymy, co z tego wyjdzie - kończy nasz rozmówca.