Podopieczni Patrika Liljestranda na pięć minut przed końcem pierwszej połowy przegrywali z beniaminkiem różnicą sześciu bramek i wydawało się, że o wywiezienie punktów z Opola będzie im bardzo trudno. Po przerwie gospodarze znacznie spuścili jednak z tonu, a Górnik złapał właściwy rytm, bez większych zapewniając sobie ostatecznie ważne zwycięstwo.
- Nie wiem, co się stało z naszymi rywalami w drugiej połowie. Widać było, że opadli z sił i trochę nie wytrzymali kondycyjnie. Posypała im się obrona, zaczęli grać bardziej indywidualnie w ataku, chyba niepotrzebnie zbyt często szukali swojego obrotowego. My z kolei wierzyliśmy do końca - nie kryje Jurasik.
- Pierwsze dwadzieścia minut graliśmy katastrofę, nasi rozgrywający nie umieli sobie poradzić z obroną Gwardii. Na szczęście w pozostałej części meczu spisaliśmy zdecydowanie lepiej - podsumowuje z kolei trener Liljestrand. - Cieszę się niezmiernie z tego, że potrafiliśmy powrócić do gry po takim początkowym załamaniu - dodaje. Jego zespół po wygranej w Opolu awansował w tabeli na czwartą lokatę.