Początek sobotniego meczu zapowiadał zacięte widowisko. Gospodarze mocno postawili się faworyzowanym rywalom, sił wystarczyło im jednak tylko na piętnaście minut. - Wszystko zaczęło się od 3:0 dla nas, po czym stanęliśmy. W kolejnych minutach na parkiecie nawiązała się wyrównana walka, aż do stanu 7:6. Później nastąpiła nasza seria - relacjonuje Biały w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
W ostatnich minutach pierwszej części gry szczecinianie odjechali gospodarzom na dobre, schodząc na przerwę z siedmioma bramkami przewagi. - Wiedzieliśmy, jak gra KPR i umieliśmy się im przeciwstawić. Widzieliśmy ich ostatni mecz, a wiadomo, że Robert Lis nie zmieni wszystkiego w ciągu kilku dni - podkreśla trener Pogoni.
Biały zaznacza jednocześnie, że mimo czterech oczek po jedenastu meczach sobotniego rywala jego drużyny z walki o utrzymanie w PGNiG Superlidze skreślać nie można. - Proszę pamiętać, że my przed rokiem po awansie o tej porze mieliśmy tylko o dwa punkty więcej od nich. Nie jest łatwo w krótkim czasie wkomponować do zespołu pięciu czy sześciu zawodników. KPR potrzebuje czasu - nie ma wątpliwości nasz rozmówca.
Szczecinianie w tym roku rozegrają jeszcze trzy mecze. W najbliższy weekend czeka ich wyjazdowy mecz z MMTS-em Kwidzyn, następnie pucharowa wyprawa do Zabrza oraz domowe starcie z SPR Chrobrym Głogów.