Czeczeńcy w miniony weekend mierzyli się na wyjeździe z KPR-em Legionowo. Losy meczu ważyły się do ostatniej akcji, a na kilkanaście sekund przed finałową syreną, przy jednobramkowym prowadzeniu mielczan, piłkę dostał na prawym skrzydle Marek Szpera. Nominalny rozgrywający rzucił z zerowego kąta w krótki róg, a piłka przeszła obok nogi interweniującego Sebastiana Zapory. Gospodarze zdołali wyprowadzić jeszcze jeden skuteczny atak, na dogonienie rywala czasu im już jednak zabrakło.
- Ta bramka była bardzo szczęśliwa. Zwycięstwo mogliśmy sobie zapewnić jednak już wcześniej. W momencie, kiedy prowadziliśmy w końcówce jednym trafieniem, do kontry pobiegł Damian Kostrzewa, ale nie udało się mu jej wykorzystać - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Noch.
Jego podopieczni w konfrontacji z KPR-em rozegrali dwie zupełnie różne połowy. - Pierwsza była udana. Po przerwie zaczęliśmy za to grać bardzo źle w ataku pozycyjnym, popełnialiśmy dużo błędów i oddawaliśmy nieskuteczne rzuty. Rywale w czterdziestej minucie doszli nas na remis, mecz stał się wówczas bardzo wyrównany i niewiele brakowało, a wrócilibyśmy z Legionowa z niczym - przyznaje.
Mielczanie w drugim kolejnym meczu przy wysokim prowadzeniu mocno spuścili z tonu. - Czy to efekt dekoncentracji? Nie sądzę - mówi Noch. - MMTS Kwidzyn stracił w Legionowie punkty, co pokazuje, że jest to bardzo trudny teren. Nam ostatecznie udało się zwyciężyć. To jest najważniejsze - kończy.