"Akademiczki" pokazały w Nowym Sączu zupełnie inną twarz. Tylko na początku spotkania nawiązały równorzędną walkę, a w drugiej połowie miały jedynie kilka zrywów. Co z tego, skoro za każdym razem było to w momencie prowadzenia Olimpii-Beskidu. Gospodynie nie oddały go od 21. minuty do samego końca. - To był dla nas zły dzień. Żadna z zawodniczek nie zagrała na miarę swoich możliwości. Widoczna była nieobecność Asi Chmiel, która grała fantastycznie w poprzednich 3-4 meczach - stwierdził trener Reidar Moistad.
Trudno wygrać mecz, kiedy marnuje się tak wiele okazji strzeleckich. W rzutach z dystansu nie brylowała ani Sylwia Lisewska, ani Monika Odrowska, która z precyzją trafiała, ale głównie w słupki i poprzeczki (wszystkie 5 bramek rzuciła z karnych). - Przed meczem mówiłem dziewczynom, że to może być najtrudniejsze spotkanie w tej części sezonu. Jestem rozczarowany tym występem i muszę przyznać, że Olimpia zagrała bardzo dobrze - dodał szkoleniowiec zespołu z Koszalina.
Trudno nie zgodzić się z tym zdaniem. Sądeczanki tradycyjnie pokazały charakter, a do tego miały niezłą skuteczność rzutów i agresywnie zagrały w obronie. To wystarczyło, by odnieść duży sukces, jakim jest pokonanie wyżej notowanej przed tą kolejką drużyny. Energa AZS Koszalin doskonale rozpoczęła sezon i można było spodziewać się, że i tym razem będzie imponować swoją postawą na parkiecie. Stało się jednak inaczej. - Częściowo naszym problemem jest to, że mamy sporo niedoświadczonych zawodniczek, którym wydaje się, że wszystko jest proste. W Superlidze nie ma łatwych spotkań. Obawiałem się tego wyjazdu, bo widziałem wiele nagrań z meczami Olimpii-Beskidu. Zawsze grały z sercem i z dobrą szybkością. Cóż, moja drużyna nie była wystarczająco dobra - zakończył Moistad.
Szczypiornistki z Koszalina złapały małą zadyszkę, ale mogą wrócić na dobre tory już w sobotę. Okazja będzie bardzo dobra, bo na północ Polski zawita ostatni w tabeli SPR Olkusz.
[b]Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
[/b]