Podopieczni Michaela Bieglera są najbardziej nieobliczalną ekipą biorącą udział w duńskich mistrzostwach Europy. Polacy w trakcie meczu sportową twarz potrafią zmieniać wielokrotnie, momenty doskonałe przeplatając fatalnymi. Uwarunkowane jest to w dużej mierze stylem gry biało-czerwonych, opierającym się w dotychczasowych starciach głównie na indywidualnych popisach poszczególnych zawodników.
- Bardzo dużo zależy zwłaszcza od Sławomira Szmala - zauważa w rozmowie ze SportoweFakty.pl były trener KPR-Legionowo i SPR Chrobrego Głogów oraz uczestnik konkursu na selekcjonera reprezentacji Polski, Jarosław Cieślikowski. - Mówię tu nie tylko o współpracy z obroną, ale głównie o jego indywidualnych interwencjach w niewiarygodnych sytuacjach. Sławek potrafi zagrać na pięćdziesiąt procent, ale przytrafiają mu się też słabsze dni - przyznaje.
Zdaniem doświadczonego szkoleniowca kluczem do sukcesu reprezentacji Polski w dwóch kolejnych meczach turnieju będzie, obok postawy bramkarza, konsekwentne prowadzenie szybkiego ataku. - Widać, że czujemy się w nim naprawdę dobrze - mówi Cieślikowski. - Przy natarciach pozycyjnych w naszej grze jest dużo prostoty. Ataki są niepoukładane, dysponujemy skromnym zasobem możliwości taktycznych. Za dużo gramy do środka i nie współpracujemy z obrotowym tak często, jak robią to najlepsze drużyny Europy - wymienia nasz rozmówca.
Odpowiednie wykorzystanie atutów naszej drużyny może dać szansę nawet na półfinał. - Jeżeli wciąż będziemy prezentować ubogi repertuar środków w natarciach pozycyjnych i zabraknie nam szybkich ataków, to czeka nas męczarnia albo dramat. Jeśli zaś w pełni wykorzystamy nasze mocne strony i pokażemy swoje lepsze oblicze, to powinno być dobrze. Nie tylko przeciwko Szwedom, ale także Chorwatom - kończy Cieślikowski.