Nielba Wągrowiec uległa na wyjeździe Wolsztyniakowi Wolsztyn 23:24 (13:14). Najskuteczniej wśród nielbistów poczynał sobie na parkiecie Michał Tórz. Rozgrywający zaliczył w całym spotkaniu siedem trafień. W drugiej połowie nie pomylił się podczas oddawania rzutów ani razu.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas wymagający rywal, który podejmować nas będzie na własnym terenie - parkiecie, na którym każdy zespół po prostu się męczy. Jak się okazało, nasze obawy były słuszne. Mieliśmy multum sytuacji, aby odjechać zespołowi Wolsztyniaka. Nie wykorzystywaliśmy jednak wielu stuprocentowych sytuacji w ataku. Graliśmy chyba zbyt mocno "na stojąco". Nie mieliśmy sposobu, aby do końca wygrać rywalizację w ataku. W kolejnym już spotkaniu nasza skuteczność rzutowa mocno spadła. Choć sami tracimy mało bramek, to jednak nie potrafimy zdobyć ich więcej niż 30. Nie wiemy, co się z nami stało! Nasz atak jest mocno do poprawy. Jeżeli nie polepszymy tego elementu, to będziemy się męczyć w trudnych meczach wjazdowych, które są przed nami - tłumaczył po meczu Michał Tórz.
Szczypiornista wągrowieckiego MKS-u w drugiej połowie doznał kontuzji. - Niestety, podczas wykonywania rzutu z podłoża, który oddałem na dziesięć minut przed końcem, złamałem kciuk. Sądziłem, że po interwencji fizjoterapeuty, będę mógł zaraz wejść z powrotem na parkiet. Nie mogłem już jednak kontynuować spotkania. Prawdopodobnie złamałem paliczek kciuka - wyjaśniał rozgrywający.
Czy kontuzja Michała Tórza okaże się groźna? Przed nielbistą badania mające odpowiedzieć na to pytanie. Brak tego zawodnika w składzie byłby dla Nielby sporym osłabieniem.