Po znakomitym finiszu jesieni sytuacja ekipy Jerzego Szafrańca w tabeli wydawała się być komfortowa. Lubinianie wygrali cztery z sześciu ostatnich meczów, zdecydowanie wybijając się ze strefy spadkowej. Kolejnym etapem ucieczki w górę tabeli miała być konfrontacja z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski, Kiperowi Zagłębie nieoczekiwanie jednak uległo. Trzy dni później ekipa z Dolnego Śląska na domiar złego dostała potężne baty od Vive Targów Kielce.
- Za nami dwa bardzo słabe spotkania. Niezwykle istotny był dla nas zwłaszcza mecz z Piotrkowianinem, w którym walczyliśmy o przysłowiowe cztery punkty. Na pewno bardzo boli nas to niepowodzenie. W starciu z kielczanami nie pokazaliśmy z kolei żadnej walki i przegraliśmy z kretesem - przyznaje skrzydłowy Miedziowych, Wojciech Gumiński.
Teraz lubinianie wizytować będą Puławy. Jesienią na własnym parkiecie Zagłębie przegrało z ekipą Bogdana Kowalczyka różnicą ośmiu bramek. Teraz za tamto niepowodzenie zespół Szafrańca będzie chciał się zrewanżować zwłaszcza, że nad Wisłą grać potrafi. W ubiegłym sezonie w hali przy ulicy Partyzantów Miedziowi zremisowali 28:28.
Do środowego starcia drużyna z Dolnego Śląska przystąpi osłabiona brakiem Dawida Przysieka. Wszyscy pozostali zawodnicy będą do dyspozycji trenera. Najbliższy mecz ma dla Zagłębia bardzo duże znaczenie. Przewaga lubinian nad dziewiątym w tabeli Piotrkowianinem wynosi wprawdzie pięć punktów, terminarz jednak niepokoi. W lutym, obok starcia z puławianami, Miedziowych czeka jeszcze wizyta w Płocku i domowa konfrontacja z Gaz-System Pogonią Szczecin. Każdy zdobyty punkt będzie wiec dużym sukcesem.