Dzięki sobotniemu zwycięstwu podopieczni Pawła Nocha praktycznie zapewnili sobie udział w fazie play-off rozgrywek PGNiG Superligi. Wyższość mieleckiej ekipy nad Kiperem ani przez moment nie ulegała wątpliwości.
- Pierwsze czterdzieści pięć minut w naszym wykonaniu było naprawdę udane. Nieźle spisaliśmy się zarówno w ataku, jak i w obronie. Wreszcie pojawiła się agresja, której tak potrzebowaliśmy. Świetnie w bramce spisywał się ponadto Krzysiek Lipka, który kilka razy ratował nas w sytuacjach sam na sam, a na początku spotkania odbił też piłkę po rzucie karnym - relacjonuje Gliński w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Już na kwadrans przed finałową syreną Czeczeńcy dwa punkty mieli w kieszeni. - W pewnym momencie prowadziliśmy nawet różnicą dziesięciu czy jedenastu bramek. Wreszcie nie było nerwówki, do jakiej już zdążyliśmy przyzwyczaić kibiców. W samej końcówce daliśmy rywalom trochę za dużo pola manewru, porobiliśmy trochę błędów i w naszej poczynania wkradła się nieskuteczność - przyznaje doświadczony rozgrywający.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Przeciętny finał sobotniego spotkania nie ma jednak większego wpływu na pozytywny odbiór całego meczu w wykonaniu mieleckiej drużyny. - Przed cały mecz kontrolowaliśmy wynik. Miejmy nadzieję, że to dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami - podsumowuje Gliński. Na pięć kolejek przed końcem fazy zasadniczej PGE Stal zajmuje w ligowej tabeli siódmą lokatę.