Niespodziewany triumf Pogoni Baltica. "Wiedzieliśmy, po co tam jedziemy"
Nie milkną echa wygranej, jaką wywalczyła SPR Pogoń Baltica Szczecin na terenie mistrza Polski - MKS-u Selgros Lublin. Dała ona szczeciniankom historyczny awans do najlepszej czwórki pucharu Polski.
SPR Pogoń Baltica Szczecin pojechała do Lublina stoczyć z miejscowym MKS-em Selgros dwa ważne pojedynki. Pierwszym z nich było starcie ligowe i gra o dwa oczka, drugim, równie ważnym, spotkanie pucharowe. - Niewątpliwie bardzo się cieszymy z tego sukcesu. Nie tylko z samego awansu do Final Four, ale z dwukrotnego pokonania MKS-u Selgros Lublin - przyznał na wstępie trener szczecińskiej siódemki Adrian Struzik.
Na pytanie, jak to jest, że jednego dnia jego zespół zagrał słabiej, a drugiego pokazał, iż może narobić wyjątkowo dużo problemów faworytowi, odpowiedział: - W jednym z wywiadów od razu po meczu powiedziałem, że można do tego dorabiać różne teorie. Na pewno było tak, że dziewczyny miały świadomość tego, że nadarzyła się niepowtarzalna szansa, by zagrać wśród czterech najlepszych drużyn. Większość z moich podopiecznych w takiej imprezie jeszcze nie brała udziału. Na pewno chciały to zrealizować. Jadąc do Lublina bardziej w głowach siedział ten mecz pucharowy i to, że jest szansa na awans - oznajmił nasz rozmówca.Emocji w tym meczu jednak nie brakowało. Te zenitu sięgnęły od 47. minuty zawodów, kiedy to Joanna Drabik zdobyła wyrównującego gola (18:18). Gospodynie poszły wówczas za ciosem i wyszły na prowadzenie 21:19. - Było nerwowo. Lublin doszedł nas, a potem nawet dwoma trafieniami prowadził. U nas pojawił się przestój, podobny, jak w pierwszym meczu (sobotnim - dop. red.). Dobrze broniła Sołomija Sziwierska, potem karnego obroniła Adrianna Płaczek. Każda, która zagrała i przebywała na ławce dołożyła cegiełkę do końcowego sukcesu. Wygraliśmy chęcią, determinacją i wolą walki. Tworzyliśmy zespół. Czy to na śniadaniu, czy na obiedzie było widać, że bawimy się swoim towarzystwem - ocenił przyczyny sukcesu trener.
Struzik nie krył też dumy z gry i wyczynu swoich zawodniczek. - Byłem dumny, że prowadzę taki zespół. W tym drugim meczu wychodziło nam wszystko. Wierzyłem, że w niedzielnym spotkaniu będziemy grali całkiem inaczej.