Płocczanie w ligowej rywalizacji z ekipą z Dolnego Śląska dwukrotnie pewnie zwyciężali. Na inaugurację sezonu 2013/14 podopieczni Manolo Cadenasa wygrali we własnych progach 33:27, by na początku grudnia powtórzyć sukces na parkiecie przeciwnika. Tamto spotkanie niektórzy z płockich szczypiornistów zapamiętali ze względu na solidnie okrojoną kadrę.
- Pamiętam ten mecz, rzeczywiście wówczas mieliśmy duże problemy kadrowe. Jeśli dobrze kojarzę, to pojechaliśmy do Głogowa bodaj w dziewięciu graczy z pola, a wygraliśmy pięcioma czy sześcioma bramkami - wspomina Adam Wiśniewski. Orlen Wisła zwyciężyła wówczas 32:24.
Przed sobotnim spotkaniem na warszawskim Torwarze sytuacja kadrowa Wisły wygląda o niebo lepiej. Trener Cadenas przed wyjazdem do stolicy miał do dyspozycji niemal wszystkich graczy, jedynym nieobecnym jest kontuzjowany od dłuższego czasu Paweł Paczkowski. Wiśniewski zaznacza, że dłuższa ławka nie znaczy, iż teraz Nafciarzom będzie o wygraną jeszcze łatwiej. - To, że akurat wtedy udało się nam wygrać nie oznacza, że teraz wygramy jeszcze wyżej. Nie można patrzeć na poprzednie wyniki - stwierdza "Gadżet".
Doświadczony skrzydłowy w przedmeczowych rozmowach nie zamierzał też wybiegać w przyszłość i nie rozmyślał na temat ewentualnego niedzielnego finału z Vive Targami Kielce. - Każdy chce grać w finale, ale najpierw trzeba wygrać mecz i tam awansować. Kielce też muszą wygrać to spotkanie. My skupiamy się na pierwszym meczu, a potem, jeśli oczywiście wygramy, to czeka nas gra w finale - kończy.