Przez pierwsze 7 minut można było powiedzieć, że rywalizacja Gaz-System Pogoni Szczecin z beniaminkiem Nielbą Wągrowiec jest w miarę wyrównana. Wystarczyło jednak kilka błędów własnych gości, by miejscowi bezwzględnie to wykorzystali. - Niestety tego dnia byliśmy tylko tłem dla zespołu ze Szczecina. Zagrali naprawdę bardzo fajne zawody, będąc lepszymi dosłownie w każdym elemencie. My popełniliśmy za dużą ilość błędów i skończyło się tak, jak się skończyło. Taka porażka na pewno boli - mówił tuż po meczu Adrian Konczewski.
[ad=rectangle]
Boleć może głównie niezrozumiała słabość po zmianie stron ekipy z Wielkopolski. Momentami wyglądało to tak, jakby nielbiści nie wyszli jeszcze z szatni. Zdobyli zaledwie jedną bramkę w przeciągu kwadransa, często bijąc piłkę w ręce rywala lub w ogóle ją tracąc. Czyżby już wówczas nie wierzyli w jakikolwiek pozytywny rezultat? - Po przerwie było siedmioma, więc to i tak było dużo. Później przez piętnaście minut zdobyliśmy tylko jedną bramkę. Rywal zaczął kontrować i wynik jest plus piętnaście dla szczecinian. Niemniej jest to w pełni zasłużone, bo tak to tego dnia z naszej strony wyglądało, tzn. w ogóle nie wyglądało - krótko skwitował bramkarz.
Wydawać się mogło, że zmiany personalne, jakie zastosowali gospodarze przynajmniej częściowo odmienią wynik końcowy zawodów. Nic bardziej mylnego. Pogoń, mimo iż grała bez swoich liderów, kontrolowała spotkanie dosłownie do ostatniej sekundy. - W tym miejscu muszę przyznać, że Pogoń ma fajnych chłopaków do grania. Dostali swoją szansę. Lepiej dla nich, bo naprawdę w piłkę ręczną grać potrafią i to tego dnia pokazali. Zdaje się, że każdy z nich dorzucił bramkę, więc jest to zdolna młodzież. Na pewno drużyna ze Szczecina będzie miała z nich korzyść - podsumował nasz rozmówca.