Miłosz Marek: Gorenje Velenje - skąd w ogóle pomysł na taki transfer?
Michał Szyba:
- Kiedy podpisywałem kontrakt była mowa o Lidze Mistrzów, Lidze Regionalnej SEHA. Gra na najwyższym poziomie mnie przekonała. Wyszło jak wyszło - przegrane mistrzostwo w ostatniej kolejce i najważniejszych klubowych rozgrywek nie ma, ale jest za to Puchar EHF. To też uznana marka. Traktuję to w kategorii nowego doświadczenia.
Jak oceniasz swoje pierwsze mecze? Przeszedłeś już proces aklimatyzacyjny?
- Wydaje mi się, że tak. Z drugim rozgrywającym gramy po pół godziny. Jakieś bramki wpadają i myślę, że nie jest najgorzej. Błędy się zdarzają, ale to często wina bariery językowej. Powoli się zgrywamy, a wszystko idzie w dobrym kierunku. Czekamy na najważniejsze mecze z Celje. Na to czeka cała Słowenia.
[ad=rectangle]
Widać, że liga słoweńska jest dostrzegana, bo dostał pan powołanie do kadry B.
- Sama liga nie stoi na najwyższym poziomie, ale czołowe zespoły - Maribor, Celje to uznane marki. Grali tam i ciągle to robią naprawdę dobrzy zawodnicy. Od kilku lat regularnie słoweńskie zespoły występują w Lidze Mistrzów. Dopiero w tym sezonie tak się zdarzyło, że tylko jedna ekipa z tego kraju jest w tych rozgrywkach. Myślę, że w Polsce, Europie gdzieś tą czołówką ligi ludzie się interesują.
A jak na tle ligi słoweńskiej wypada nasz ekstraklasa?
- Ciężko to porównać. Wydaje się, że polska liga jest mocniejsza, jednak nie widziałem bezpośrednich konfrontacji zespołów z niższych części tabeli z naszymi. Tutaj gra jest bardzo szybka. Jest sporo niższych zawodników, którzy są dobrze wyszkoleni technicznie.
Zdążył już pan zwiedzić Słowenię?
- Za duży kraj to nie jest. Dwieście kilometrów w jedną i drugą stronę. Może nawet mniej... Byłem już w Lublanie i nad morzem. Na tyle ile mogłem, na tyle go już zobaczyłem. Bardzo ładne miejsce.
A język słoweński?
- Powoli się uczę. Na razie łatwiej jest coś zrozumieć niż powiedzieć.
Brakuje Polski w Słowenii?
- Na pewno tak. Kiedy tylko mam wolny weekend to przyjeżdżam do rodziców albo brata. Bardzo fajnie, że teraz było zgrupowanie kadry B, na którym mogłem pograć z kolegami z Puław.
Spotykamy się podczas zgrupowania kadry B, ale czy nie czuje pan, że pana miejsce jest w kadrze trenera Bieglera?
- Nikt nie rezerwuje sobie miejsca. Teraz w kadrze jest Andrzej Rojewski z Magdeburga. Gra od lat w Bundeslidze i to uznana marka. Myślę, że w kręgu zainteresowań dalej pozostaję i otrzymam szansę na powalczenie o miejsce w składzie na wyjazd na mistrzostwa świata.
Uważa pan, że takie zgrupowania kadry B, kiedy jest tylko jeden dzień treningu są potrzebne?
- Na pewno tak. Można pograć z innymi zespołami aniżeli w klubie, spotkać się z innymi zespołami, które preferują inne style. Jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami, że jeden czy dwa dni nam wystarczają. Czasami brakuje tempa, ale myślę, że dajemy rade.