Mielczanie do weekendowej potyczki z ostatnim w tabeli beniaminkiem rozgrywek przystępowali w roli zdecydowanego faworyta. Początek meczu przebiegł jednak pod dyktando zawodników z Wągrowca, którzy zdołali wyjść nawet na czterobramkowe prowadzenie (9:5). Jeszcze przed przerwą PGE Stal zdołała odrobić straty, po zmianie stron przesądzając o losach spotkania za sprawą serii ośmiu bramek z rzędu.
[ad=rectangle]
Jak podkreślał po meczu golkiper mieleckiego zespołu, Krzysztof Lipka, o diametralnej przemianie postawy w końcówce pierwszej połowy i na początku drugiej części starcia zadecydowało wykonanie określonych przez trenera Pawła Nocha planów.
- W drugiej połowie było widać, że zagraliśmy inaczej - była większa koncentracja, lepsza skuteczność. Każdy element był odpowiednio podciągnięty po pierwszej połowie i dzięki temu mogliśmy wszyscy zagrać - mówił 36-letni golkiper.
Po tym jak Stal wyszła w 42. minucie na dziewięciobramkowe prowadzenie (20:11), spokojny o końcowy wynik trener Noch mógł posłać na plac gry zmienników. To również był jeden z przedmeczowych planów szkoleniowca Czeczeńców.
- Założenie było takie żeby skoncentrować się i by trener mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. W końcówce meczu nie brakowało w naszej grze chaosu, założenia trenera jednak wykonaliśmy, więc myślę, że występ można ocenić okej - dodał.
Dzięki wygranej Stal umocniła się na piątej lokacie w stawce, ze stratą zaledwie jednego punktu do czwartego Górnika Zabrze. Kolejnym rywalem Czeczeńców będzie Śląsk Wrocław. Spotkanie z dolnośląskim beniaminkiem rozegrane zostanie w niedzielę, 30 listopada.