Bardzo udanie rozpoczęły mistrzostwa Europy Hiszpanki. Najpierw ograły nasze panie, a potem kolejne rywalki wygrywając tym samym grupę A bez straty punktu. Gorzej wiodło im się w fazie zasadniczej. Dopiero zwycięstwem nad Danią zapewniły sobie udział w półfinale ME 2014. Obrończynie tytuły w pierwszej fazie doznały jednej porażki, ale z kolei w drugiej zajęły pierwszą lokatę. Spotkanie pomiędzy obydwiema reprezentacjami będzie zatem rewanżem za półfinał igrzysk olimpijskich w Londynie. Wówczas jednym trafieniem lepsze okazały się być Czarnogórki. Czy tym razem będzie podobnie?
[ad=rectangle]
Fatalnie rozpoczęły swój półfinał Czarnogórki. Nie brakowało prostych błędów w ataku pozycyjnym. Wynik ratowała im na samym początku Sonja Barjaktarović. Dość powiedzieć, że obrończynie tytułu swoją pierwszą bramkę zdobyły dopiero w... 9. minucie meczu i to pomimo faktu, że Hiszpanki przez dwie minuty musiały radzić sobie bez jednej zawodniczki. Horror strzelecki przełamała dopiero skrzydłowa Jovanka Radicević (1:3). Cóż jednak z tego, skoro ekipa z Półwyspu Iberyjskiego za nic nie chciała tego faktu wykorzystać kierując w tym czasie do bramki zaledwie trzy rzuty.
Ciągle fatalna skuteczność (raptem 20 proc.) zmusiła trenera Czarnogóry Dragana Adżicia do wzięcia czasu na żądanie (2:6 po 15. minutach meczu). Ten jednak niewiele wniósł w poczynania faworyzowanego bądź co bądź zespołu. Czas pierwszej połowy upływał, a przewaga Hiszpanek wcale nie topniała, a wręcz się powiększała. Spora w tym zasługa dobrze ustawionej formacji defensywnej, co zmuszało Bałkanki do trudnych rzutów (5:12 po 24. minutach), z którymi Silvia Navarro potrafiła sobie poradzić. O ile brak skuteczności dało się jeszcze jakoś wyjaśnić, to już samolubne kończenie akcji, w dodatku niecelnym rzutem, nie za bardzo. Tym samym na przerwę Iberyjki miały na swoim koncie aż 5 "oczek" więcej.
Bardzo dużo pracy w szatni musiał wykonać trener Adżić. Pytaniem było tylko to, jaki i czy w ogóle przyniesie to jakiś efekt. Sama gra jego podopiecznych wymagała bowiem wielu korekt. Sam początek zapowiadał się dla nich obiecująco (Hiszpanki nie trafiły bramki przez kolejne 4 minuty). Niemniej bardzo wiele dawała im Navarro, która broniła z niesamowitą skutecznością. W ataku zaś nie do zatrzymania była Marta Mangue, która "trzymała" przewagę uzyskaną w pierwszej połowie widowiska. Coraz więcej zaczynało przemawiać za siódemką Jorge Duenasa (11:16).
W 45. minucie nerwowo nie wytrzymał szkoleniowiec Iberyjek. Trudno się było temu dziwić, skoro gra jego zawodniczek zaczęła odbiegać od tego, co prezentowały wcześniej. Przez około 14 minut nie zdobyły nawet bramki! Tymczasem Czarnogórki same strasznie mozolnie niwelowały swoje straty, o ile w ogóle można było tak powiedzieć. Swoją drogą, wynik po ponad trzech czwartych spotkania był wręcz rekordowo niski (13:16). To, co dalej działo się w drużynie z Hiszpanii aż trudno opisać. Dawno powinny ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Chwalić można było jedynie za obronę, bo ta formacja pozwalała im "trzymać" wynik na niezmienionym poziomie. Po rzucie Elisabeth Pinedo było 14:18, ale błyskawicznie odpowiedziała Radicević i to właśnie ona doprowadziła po chwili do stanu 17:18. Tym samym zwycięzca ciągle był nieznany. "Goniące" do remisu nie zdołały jednak doprowadzić. Jednym trafieniem w finale znalazła się więc Hiszpania.
Tym samym jeden z najmłodszych państw w Europie nie stanie ponownie do walki o trofeum Starego Kontynentu. Rywalkami Hiszpanek będą Norweżki lub Szwedki. Wielki finał zostanie rozegrany w niedzielę o godzinie 18.00.
Czarnogóra - Hiszpania 18:19 (8:13)
Czarnogóra: Rajcić (7/11 - 64 proc.), Barjaktarović (4/19 - 21 proc.) - Petrović 2, Pavicević 2, Radicević 6/1, Jovanović 2, Bulatović A. 1, Klikovać, Jauković, Malović, Bulatović K. 4/1, Ramusović, Mehmedović 1, Despotović, Knezević.
Karne: 2/3
Kary: 2 min.
Hiszpania: Navarro (18/36 - 50 proc.) - Lopez, Martin, Nunez, Fernandez 1, Mangue 4, Aquilar 1, Chavez 3, Pinedo 5, Escribano, Pena 3, Gonzalez, Elorza, Egozkue, Cabral 2.
Karne: 0
Kary: 4 min.
Sędziowie: Peter Brunovsky, Vladimir Canda (obaj ze Słowacji).