- Na razie takim gigantem jest przede wszystkim MKS. My jeszcze musimy zapracować na to miano - komentował przed meczem obecny trener Energi AZS Koszalin Edward Jankowski. Ewentualna wygrana nad liderem MKS-em Selgros Lublin takiego miana też nie zapewniała, ale mogła być dla koszalinianek bezprecedensowym sukcesem, na który czekają już 7 lat.
[ad=rectangle]
Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów stało się jasne, że Energetyczne opuści jedyna Dunka w polskiej lidze Kirsten Balle, która sama poprosiła o rozwiązanie umowy. Tym samym gospodynie zamiast się wzmacniać rozpoczęły od kolejnego osłabienia, bo tak ten brak trzeba nazwać. W Koszalinie nie ukrywają jednak, że już prowadzą rozmowy z nową obrotową i rozgrywającą.
Od spodziewanego prowadzenia 2:0 rozpoczęły zawody nazwane w Koszalinie "starciem gigantów" mistrzynie Polski z Lublina. Wystarczyło jednak kilka sekund, aby za sprawą obrotowej Sylwii Matuszczyk na tablicy świetlnej pojawił się pierwszy wynik remisowy 2:2. Dość słabo w początkowej fazie prezentowały się w obronie miejscowe. Udokumentowaniem tego był dość wysoki wynik po 8. minutach. MKS zdobył 7 trafień nie mając z tym zbyt dużego problemu. Popis dawała skrzydłowa Jessica Quintino. Co ciekawe, od stanu 5:7 lublinianki dopadła niemoc rzutowa i po pierwszym kwadransie minimalnie lepsze były ich rywalki. Ten fakt dodawał niewątpliwego smaczku w dalszej części spotkania. Dużo radości mieli zwłaszcza koszalińscy kibice, którzy nie szczędzili swoich gardeł.
W 20. minucie o czas zdecydował się poprosić Jankowski. Jego drużyna przegrywała bowiem już 8:10. Najwięcej uwag miał do pilnowania obrotowej MKS-u Selgros oraz do aktywnych rozgrywających z Lubelszczyzny. Obie siódemki dość wyraźnie postawiły na atak. Minimalnie, ale jednak skuteczniejsze były przyjezdne. Prym wiodła Brazylijka Quintino, która raz po raz wykorzystywała podania od swoich koleżanek. W samej końcówce po raz pierwszy od dłuższego czasu na parkiecie pojawiła się Sara Garovic i dość szybko zapisała się w protokole trafieniem oraz świetną asystą do Matuszczyk. Na przerwę w lepszych nastrojach ostatecznie zeszły Akademiczki.
Po zmianie stron przez pierwsze 8 minut bramki zdobywały tylko przyjezdne. Niewiele dał też czas na żądanie Jankowskiego. Wynik 17:20 mógł podopiecznym Sabiny Włodek dawać pewien względny spokój. Co ciekawe, aż 3 z 4 goli zdobyła obrotowa Joanna Drabik. Trudno było w tamtym czasie tłumaczyć wyjątkowo słabą postawę koszalinianek, które problem ze zdobyciem bramki miały także w sytuacjach 100 proc. MKS zaś skrzętnie z tego korzystał. Pochwalić należało jedynie Beatę Kowalczyk.
W ostatni kwadrans hitowego spotkania lublinianki wchodziły z wynikiem 23:19. Ten byłby znacznie wyższy, gdyby nie proste błędy własne, które dawały tym samym gospodyniom nadzieję na odwrócenie losów widowiska. Tymczasem Energetyczne zaczęły grać coraz bardziej nerwowo. Podejmowały zbyt szybkie decyzje, z którymi dodatkowo świetnie radziła sobie Ekaterina Dzhukeva.
Mimo prowadzenia 24:20 sporo słusznych pretensji miała jednak Włodek. Jak się potem okazało, jej nerwy znalazły uzasadnienie w 51. minucie, kiedy to Aleksandra Kobyłecka trafiła na 23:24. Zwycięzca ciągle więc był nieznany. Faworytki nie pozwoliły jednak na wyrównanie i końcówkę rozegrały już po mistrzowsku. Pierwsza porażka Energi w hali przy Śniadeckich stała się faktem. MKS natomiast praktycznie zapewnił sobie pozycję lidera przed play-off.
Energa AZS Koszalin - MKS Selgros Lublin 24:27 (17:16)
Energa AZS: Kowalczyk, Prudzienica - Kalska 1, Kobyłecka 9/5, Muchocka 2, Chmiel 2, Załoga 1, Błaszczyk 3, Garović 1, Balle, Matuszczyk 5.
Karne: 5/6
Kary: 4 min.
MKS Selgros: Dzhukeva, Baranowska - Quintino 5, Małek 4/3, Rola 1, Gęga, Repelewska 5, Drabik 6, Nestsiaruk 4, Mihdaliova, Skrzyniarz 2.
Karne: 3/3
Kary: 4 min.
Kary: Energa AZS - 4 min. (Muchocka, Balle - po 2 min.); MKS Selgros - 4 min. (Drabik, Mihdaliova - po 2 min.).
Sędziowie: Kaszubski, Wojdyr (obaj z Gdańska).
Delegat ZPRP: Krzysztof Manyś.
Widzów: 2650