Wojciech Nowiński krytycznie ocenił postawę Polaków w meczu z Danią. - Trudno tutaj o pozytywy. Od samego początku nic nam się nie udawało. W pierwszych minutach zespół nieźle wyglądał w ataku pozycyjnym, a w defensywie graliśmy z animuszem. Tworzyliśmy bardzo dobre pozycje rzutowe, ale wszystkie akcje zatrzymywał Landin, który na samym początku wybronił cztery piłki w sytuacji sam na sam. Jak nie trafia się tylu stuprocentowych sytuacji, to trudno o pozytywny rezultat - uważa szkoleniowiec.
[ad=rectangle]
Niestety nasi bramkarze nie dostosowali się do poziomu Niklasa Landina. - Duńczycy albo zdobywali bramki, albo mieli niecelne rzuty. Wiemy doskonale jaki procent skuteczności mieli Sławek Szmal i Piotrek Wyszomirski. Na początku w trakcie dziewięciu rzutów zdobyliśmy jedną bramkę! Wyglądało to fatalnie, ale i tak udało się doprowadzić najpierw do wyniku 6:6, a następnie 9:9. Bardzo dobre wejście w mecz miał Andrzej Rojewski, który rzucił szybko trzy bramki, miał asystę i wywalczył karnego. To on nakręcał wynik. Do tego dwie bramki zdobył Kamil Syprzak, który jednak popełniał też błędy. Piotr Chrapkowski dwa razy pokonywał Lundina, jednak miał cztery rzuty. Niestety jak udało nam się doprowadzić do wyniku 9:9 i mieliśmy nadzieję, że najgorszy etap już za nami, zaczął się kolejny okres bardzo złej gry - przypomniał Nowiński.
W środkowej części drugiej połowy wydawało się, że nasi zawodnicy zaczęli łapać wiatr w żagle. Wówczas zdobyli pięć bramek, tracąc jedną. - Te bramki nie wynikały jednak z naszej fantastycznej gry. Duńczycy popełniali błędy w ataku pozycyjnym i przyszły z tego łatwe bramki. Nie były one jednak konsekwencją przemyślanej gry Polaków. Aktywny był Michał Daszek, który najpierw wykorzystał akcję sam na sam, a chwilę później przechwycił piłkę i wyprowadził kontrę. Według mnie, w żadnym momencie nie byliśmy poważnym zagrożeniem dla Danii, która osiągając przewagę 16:12, kontrolowali przewagę - ocenił były bramkarz.
Polacy popełniali dużo błędów na boisku. - Nie funkcjonowała u nas nie tylko bramka, ale i defensywa. Jej filar - Piotr Grabarczyk już w pierwszych minutach złapał dwie kary. Koncepcja nam się załamała. W ataku pozycyjnym, gdy przeszliśmy do działań indywidualnych, również nie przynosiło to rezultatów. Podobną opinię wygłosili doświadczeni gracze - Grzegorz Tkaczyk i Marcin Lijewski. Takie działania przeciwko Danii nie mogły przynieść dobrych rezultatów i nie była to najlepsza metoda. Wygrywaliśmy mało pojedynków jeden na jeden, a często nasz zawodnik starał się wchodzić pomiędzy dwóch rywali, co było skazane na niepowodzenie. Dominowała przypadkowość. Polscy zawodnicy na pewno mają uznaną klasę, ale mimo to druga linia reprezentacji nie funkcjonuje tak, jak powinna. Brakuje świetnie funkcjonującego mechanizmu. Bazujemy na umiejętnościach poszczególnych graczy, a jedynym elementem gry zespołowej były dwójkowe akcje z obrotowym autorstwa Mariusza Jurkiewicza, czy Michała Jureckiego - przeanalizował Wojciech Nowiński.
- Z tego co obliczyłem, popełniliśmy siedemnaście błędów. Zespół będący zorganizowanym mechanizmem nie może ich tylu mieć. Jeszcze można byłoby je wytłumaczyć, gdybyśmy grali szybkim kontratakiem. Nasza reprezentacja grała jednak wolno i jest to tylko potwierdzenie niezorganizowanej gry. Wypadnięcie Krzyśka Lijewskiego na samym początku było szokiem, bo wszyscy liczyli na to, że zagra. Pojawienie się Andrzeja Rojewskiego uzupełniło jego brak. Luka była praktycznie na wszystkich innych pozycjach. Mamy doskonale przygotowanych zawodników i można mieć ogromny niedosyt. Cała nasza armada grająca w drugiej linii wydaje się być bardziej klasowa, niż Duńczycy wyłączając Hansena. Kwestia organizacji gry Duńczyków, czy też współpraca ze skrzydłem, to była dla nas gorzka lekcja - zakończył ekspert.