Andrzej Rojewski: Jesteśmy jak mur, którego nie da się pokonać!

Wielkie zawody rozegrali przeciwko reprezentacji Chorwacji polscy szczypiorniści. - Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy faworytem, ale bardziej chcieliśmy wygrać - ocenia to spotkanie Andrzej Rojewski.

Przed pierwszym gwizdkiem środowego ćwierćfinału dziennikarze z całego świata nie dawali zbyt dużych szans polskiemu zespołowi. Biało-czerwoni na triumf nad Hrvatską czekali od 2010 roku, a gdyby pod uwagę wziąć mecze wyłącznie z imprez rangi mistrzowskiej, poprzednie zwycięstwo nad Chorwatami zanotowaliśmy podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie.
[ad=rectangle]
Trwająca ładnych kilka lat klątwa została przełamana w środowe popołudnie, kiedy to nasi zawodnicy po kapitalnym występie zwyciężyli 24:22. Nie brakowało emocji, krwi i hektolitrów potu, ale radość Biało-czerwonych po końcowym gwizdku była bezcenna.

- W drugiej połowie trochę brakowało nam tlenu, trochę zaczynało nam odcinać nogi w pewnym momencie. Wierzyliśmy jednak do końca, walczyliśmy i pokazaliśmy, że potrafimy dać z siebie wszystko. Na koniec "Kasa" (Sławomir Szmal) odbił jeszcze trzy bardzo ważne piłki i było pozamiatane. Jesteśmy super zadowoleni - powiedział po meczu Andrzej Rojewski.

Dla 29-letniego rozgrywającego udział w mistrzostwach w Katarze jest debiutem na arenie międzynarodowej w barwach reprezentacji Polski. "Roje" udanie wszedł jednak do kadry i po kontuzji Krzysztofa Lijewskiego stał się ważną postacią drugiej linii naszego zespołu. W środowym meczu grał z opatrunkiem na głowie, po tym jak jeden z rywali rozciął mu głowę. Mimo tego nie myślał nawet o opuszczeniu parkietu.

- Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy faworytami i chyba bardziej wierzyliśmy, że możemy wygrać. Stoimy razem, kibice są z nami, a my jesteśmy jak mur, którego nie da się pokonać. To my bardziej chcieliśmy wygrać to spotkanie - dodał "Roje", zapewniając, że o urazie głowy już nie pamięta. - Wszystko w porządku, w ogóle tego nie czuję.

Polaków w półfinale mistrzostw czeka teraz starcie z reprezentacją Kataru. Rojewski przyznaje, że był zaskoczony tym, że gospodarze mistrzostw pokonali w ćwierćfinale znakomicie spisujących się Niemców.

- Jak to usłyszałem, to spytałem reportera czy to prawda. Nie ma tego jednak co porównywać. Teraz czeka nas całkiem inny mecz, inne emocje. W hali w Lusail będzie 15 tysięcy kibiców. Musimy nastawić się na poważną walkę - zakończył. Piątkowy mecz Biało-czerwonych z Katarem zaplanowany został na godz. 16:30 czasu polskiego.

Z Ad Dauhy dla SportoweFakty.pl,
[b]Maciej Wojs

[/b]

Źródło artykułu: