Polscy szczypiorniści nie zdołali awansować do finału mistrzostw świata w Katarze, w piątek przegrywając po heroicznym boju z drużyną gospodarzy 29:31. Biało-Czerwoni świetnie rozpoczęli spotkanie i po dwudziestu minutach gry prowadzili nawet 10:8. Potem jednak rywale przejęli inicjatywę i wypracowaną szybko kilkubramkową przewagę dowieźli do końcowej syreny.
[ad=rectangle]
Na pomeczowej konferencji trener Michael Biegler odciął się od wszelkich pytań oraz komentarzy dotyczących pracy arbitrów.
- Gratulacje dla naszego rywala oraz trenera Rivery i podziękowania za mecz. Chcę złożyć wielkie, wielkie, wielkie gratulacje mojemu zespołowi. Wszyscy zawodnicy byli niezwykle skupieni, chcieli grać, chcieli wygrać. Od początku zmierzaliśmy w dobrym kierunku, byłem zaskoczony, że znajdowaliśmy rozwiązania mimo tak małej liczby szans. Jestem bardzo zadowolony z ich gry - powiedział Biegler.
Niemiecki szkoleniowiec polskiej drużyny przyznał również, że jego zawodnicy nie ustrzegli się błędów. Teraz jednak czeka ich mecz o brązowy medal, na przygotowanie do którego poświęcą najbliższe godziny.
- W ciągu sześćdziesięciu minut popełniliśmy trochę błędów, zwłaszcza w obronie, ale też nie wszystkie sytuacje były jasne. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale czekamy na drugą szansę. Jesteśmy silni, wiele ćwiczyliśmy i w każdym z meczów pokazaliśmy, że możemy wrócić do gry pomimo słabego okresu gry. Dzisiaj nie wystarczyło to jednak, by choćby zremisować. Musimy z tym żyć, ale za dwa dni kolejny mecz. Walczymy o brąz. Chcemy go! - dodał Biegler.
Zapytany na koniec przez jednego z obecnych na sali dziennikarzy o zachowanie swoich zawodników po końcowym gwizdku (Polacy podeszli do arbitrów i ironicznie bili im brawo), odparł:
- Co zrobili? Nie widziałem tego, nie patrzyłem wtedy na parkiet. Powiedziałem już wszystko, co mogłem powiedzieć. Więcej nie dodam - zakończył.
Z Ad Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs