Pierwsza odsłona finału dla mistrzów Polski - relacja z meczu Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock

W pierwszym meczu finałowym PGNiG Superligi Vive Tauron Kielce pokonało przed własną publicznością Orlen Wisłę Płock 31:26. Drugi mecz obu pretendentów do złota odbędzie się w niedzielę.

Do wielkiego finału Superligi tradycyjnie już dotarły zespoły z Kielc i Płocka. Faworytem, nie tylko pierwszego starcia, ale i całej rywalizacji (do trzech wygranych), jest broniące mistrzowskiego tytułu kieleckie Vive. - Zagramy z jedną z czterech najlepszych drużyn w Europie. Przed nami bardzo trudne zadanie - mówił przed sobotnim pojedynkiem zawodnik Nafciarzy, Alexander Tioumentsev. Gospodarze do rywala podchodzili z szacunkiem, ale ich celem było zwycięskie rozpoczęcie walki o dwunaste w historii złoto. - Chcemy wygrać oba spotkania - pewnie zapowiadał Tomasz Rosiński
[ad=rectangle]
W pierwszych minutach spotkanie toczone było w spokojnym tempie. Żadna z drużyn nie zamierzała przedwcześnie rzucać na szalę wszystkich swoich sił. Częstotliwość zdobywania bramek także nie była największa. Po pięciu minutach na tablicy świetlnej był remis 2:2. Dobrze spisywali się też obaj bramkarze - Sławomir Szmal i Rodrigo Corrales, którzy wychodzili zwycięsko nawet z sytuacji sam na sam. Obie siódemki były na bakier ze skutecznością, popełniały proste błędy, stąd tak niski rezultat. Dopiero w 10. minucie Ivan Cupić, nietypowo, bo po rzucie z koła, wyprowadził gospodarzy na dwubramkowe prowadzenie (4:2).

Płocczanie zupełnie nie mogli sforsować kieleckiej defensywy. Jednak cóż z tego, skoro nawet jeśli Vive wyprowadzało szybkie kontry, to cudów między słupkami dokonywał Corrales. W 14. minucie, przy wyniku 5:3, jako pierwszy nie wytrzymał szkoleniowiec Orlen Wisły, Manolo Cadenas i poprosił o czas. Po wznowieniu jego podopieczni wywalczyli rzut karny, który na gola kontaktowego mógł zamienić Michał Daszek, ale trafił w słupek. Strzelecka niemoc z obu stron trwała więc nadal. Przełamali ją dopiero po dwóch kontrach Alexander Tioumentsev i wspomniany Daszek, doprowadzając w 17. minucie do remisu (5:5).

W kolejnej akcji, świetnie obsługiwany przez kolegów Kamil Syprzak, dał Nafciarzom prowadzenie, które po chwili podwyższył rzutem ze skrzydła Daszek i było 5:7. Gra w ataku w wykonaniu kielczan wyglądała w tym momencie dramatycznie. Przełamanie dały dopiero dwa z rzędu trafienia Krzysztofa Lijewskiego i Tobiasa Reichmanna (7:7), ale goście potrafili niemal natychmiast odbudować przewagę (7:9 w 23. minucie). Wyrównana walka trwała do końca pierwszej połowy. Wynik oscylował wokół remisu. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowali mistrzowie Polski i do szatni oba zespoły schodziły przy wyniku 13:11.

Druga odsłonę znakomicie rozpoczął najlepszy w szeregach gości, Kamil Syprzak, który celnie rzucił po asyście Tioumentseva. Na kołowego Nafciarzy kielecka obrona nijak nie mogła znaleźć metody. W 34. minucie pokazali pierwszą w tym meczu dwuminutową karę - otrzymał ją Zbigniew Kwiatkowski. Mimo to, w następnej akcji bramkę dająca Wiśle remis zdobył aktywny Angel Montoro (14:14). Dopiero gole Tomasza Rosińskiego i Ivana Cupicia przywróciły Vive skromne prowadzenie, ale tylko na kilka minut. Pojedynek znów się wyrównał i nikt nie potrafił narzucić rywalowi inicjatywy.

W 40. minucie, po trafieniu z drugiej linii Denisa Bunticia, wynik brzmiał 18:17. W dalszym ciągu fantastycznie spisywali się bramkarze, ale też zawodnicy z pola momentami ułatwiali im zadanie mierną skutecznością. Pewne ożywienie w poczynaniach mistrzów Polski wniósł dopiero odważnie wchodzący w defensywę płocczan Rosiński. Na kwadrans przed końcem było 22:20 dla Vive. W tym momencie drugą karę wykluczenia otrzymał Kwiatkowski, a trener Cadenas ponownie poprosił o przerwę. Po wznowieniu na trzy gole przewagi wyprowadził gospodarzy Karol Bielecki (23:20). Nie był to jednak moment przełomowy, bo szybko odpowiedział znakomity Syprzak.

Dopiero w 50. minucie, kiedy gola na 25:21 zaliczył Piotr Chrapkowski, sytuacja Nafciarzy zaczęła się komplikować. Na domiar złego dwie minuty kary otrzymał Daszek. Wicemistrzowie Polski nie zamierzali jednak składać broni i w 54. minucie, odrobili dwie bramki straty (25:23). Mogły być to trzy bramki, ale z karnego spudłował Valentin Ghionea. Ostatnie fragmenty lepiej rozegrali gospodarze, którym udało się wyprowadzić kilka udanych kontrataków. W 57. minucie po ładnej akcji Chrapkowskiego było 28:25. Ostatecznie w pierwszym meczu finałowym Superligi, Vive Tauron Kielce pokonało po nie najlepszym z obu stron pojedynku Orlen Wisłę Płock 31:26. Drugie spotkanie rozegrane zostanie w niedzielę o godz. 20.00.

Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock 31:26 (13:11)

stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 1-0

Vive Tauron: Szmal, Sego - Grabarczyk, Jurecki 3, Tkaczyk, Reichmann 4, Chrapkowski 3, Aguinagalde 3/2, Bielecki 1, Jachlewski, Strlek 1, Lijewski 5, Buntić 2, Zorman 1, Rosiński 4, Cupić 4/1.
Karne: 3/5
Kary: 4 min. (Tkaczyk i Jurecki po 2 min.)

Orlen Wisła: Corrales, Wichary, Morawski - Kwiatkowski, Daszek 4/1, Racotea 1, Tioumentsev 4, Wiśniewski 1, Skibiński, Ghionea 4/1, Syprzak 7, Zelenović, Montoro 5.
Karne: 2/5
Kary: 12 min. (Kwiatkowski 4 min.; Syprzak, Montoro i Daszek po 2 min.; czerwona kartka Corrales)

Sędziowie: Andrzej Rajkiewicz i Jakub Tarczykowski (Szczecin)

Widzów: 4.000

[b]#dziejesiewsporcie

[/b]
Źródło: sport.wp.pl

Źródło artykułu: