- Wykonaliśmy zadanie na bardzo trudnym terenie. Nie ukrywam, że bardzo się baliśmy tego meczu. Sądecka drużyna jest bardzo charakterna. Znam dobrze Lucynę Zygmunt jeszcze z rywalizacji w grupach juniorskich i z jej drużynami zawsze grało się ciężko. To potwierdziło się i tym razem. 3 razy odskakiwaliśmy, ale zespół przeciwny nas dochodził - komplementował rywala trener Andrzej Niewrzawa.
Szkoleniowiec nie zgodził się z tezą, że słabą stroną Olimpii-Beskidu była skuteczność. Opinia nieco zaskakująca, bo drużyna gospodarzy dochodziła do wielu strzeleckich okazji, ale sporo z nich padało łupem bramkarek Startu, odbijało się od słupków lub było po prostu niecelnych. - Ale jednak sporo goli padło z góry, choćby autorstwa dwóch Ukrainek. Chcę podkreślić, że cały zespół sądecki walczył, ale my zagraliśmy konsekwentnie. Nawet agresywnie grająca obrona Olimpii nie mogła sobie z nami poradzić. Jestem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa na tym trudnym terenie. Jestem przekonany, że jeszcze niejeden zespół tu zgubi punkty - przyznał.
Duża kurtuazja ze strony opiekuna ekipy z Elbląga nie zmienia faktu, że to Start był faworytem potyczki rozgrywanej w ramach 4. kolejki PGNiG Superligi. - Faktycznie zaczęliśmy dobrze sezon. Zremisowaliśmy z Lublinem i pokonaliśmy Vistal, a teraz potwierdziliśmy, że coś zaczyna się dziać, że zaczęliśmy grać w piłkę ręczną. Jest coraz lepiej, ale nie mówię, że jest różowo, bo to kobiecy szczypiorniak - zaznaczył trener Niewrzawa.
Elblążanki zaliczyły udany start sezonu i po 4 spotkaniach mają na koncie 7 oczek. Korzystne wyniki rozbudzają wyobraźnię. - Dlatego też chłodzimy to, bo przed nami długi sezon. Trzeba tę walkę utrzymać bardzo długo. Najważniejsze mecze będą dopiero na wiosnę, w play-off. Teraz skupiamy się na każdym najbliższym meczu. Chcemy po prostu gromadzić punkty - zakończył szkoleniowiec Startu.