Jeszcze dużo pracy przed Olimpią-Beskidem
Mecz 4. kolejki PGNiG Superligi ze Startem Elbląg ponownie pokazał, że sądeczanki nie są jeszcze w topowej formie. Fragmentami prezentują niezłą grę, ale mają jeszcze sporo wahań.
Olimpia-Beskid Nowy Sącz nie wykorzystała atutu własnego parkietu i przegrała 24:32 ze Startem Elbląg. Po niezłym początku i prowadzeniu 7:5, zaczęła się strzelecka niemoc Góralek. Zespół przeciwny wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał. - Brakło nam trochę szczęścia. Dziewczyny wypracowały ogromnie dużo sytuacji rzutowych, ale w samej pierwszej połowie zamiast trafiać, rzucały akurat tam gdzie stała bramkarka. Brakowało myślenia przy rzutach - oceniła trenerka Lucyna Zygmunt.
Na drugą część Olimpia wyszła przy wyniku 14:16, co dawało spore nadzieje na nawiązanie walki. Po 10 minutach gry były one jeszcze żywe, bo 2 gole Ukrainki Tamary Smbatian i jedno trafienie jej rodaczki Iryny Stelmakh dały wynik 20:21. Małopolanki znów nie poszły za ciosem, tracąc kolejne 4 bramki.
Nie ulega wątpliwości, że drużyna z Nowego Sącza ma potencjał i gdy ustabilizuje formę może jeszcze w Superlidze namieszać. - Zarówno w Lublinie, jak i w starciu ze Startem Elbląg pierwsze połowy wyglądały bardzo fajnie. Niestety brakuje nam konsekwencji w działaniu przez cały przebieg meczu. Mamy bardzo młode zawodniczki. Choćby przykład Iryny Stelmakh, grającej w poprzednich spotkaniach bardzo dobrze. Tym razem mimo wielu rzutów, wiele z nich nie trafiało do bramki. To musiało ją podłamywać - przyznała opiekunka Olimpii-Beskidu.
Sądeckie szczypiornistki mają ostatnio trudny kalendarz. Po meczach z MKS-em Selgros Lublin i Startem Elbląg, przyjdzie pora na potyczkę z Vistalem Gdynia. Pierwotnie miał być to wyjazd, ale na prośbę rywala mecz odbędzie się w Nowym Sączu, 27 września o 16:00.