Kim Rasmussen: duński selekcjoner piłkarek ręcznych zakochał się w Polsce

Nauczyciel wychowania fizycznego, trener, który po wygranych meczach zamawia pizzę dla całego zespołu, opanowany... nerwus. Taki jest właśnie Kim Rasmussen.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Dwa lata temu - po czwartym miejscu podczas mistrzostw świata - nosiliśmy go na rękach. Został nawet nominowany do tytułu Trenera Roku. Przed rokiem wielu kibiców chciało go wyrzucić z posady selekcjonera polskich szczypiornistek. Biało-Czerwone zajęły dopiero 11. miejsce. Kim Rasmussen utrzymał się na stanowisku i teraz staje przed najważniejszym egzaminem w swojej trenerskiej karierze.

Polska drugim domem

- Ćwierćfinał - to słowo najczęściej przewija się w rozmowach ekspertów przed mistrzostwami świata piłkarek ręcznych, które w sobotę (5.12.) rozpoczną się w Danii. Właśnie awans do czołowej ósemki zawodów powinien zagwarantować Polkom miejsce w jednym z turniejów kwalifikacyjnych do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich.

Same reprezentantki nie chcą wybiegać tak daleko. - Żeby osiągnąć ten wielki cel, trzeba po kolei zaliczać bazy, czyli wygrywać kolejne mecze - przyznała przed kamerą TVP Sport, Monika Stachowska. - I to dla nas jest teraz najważniejsze. Zaczynamy od meczu z Kubą. Myślimy wyłącznie o tym rywalu.

Taką taktykę w głowach naszych zawodniczek zaszczepił selekcjoner. 43-letni Rasmussen doskonale zdaje sobie sprawę, że ewentualne niepowodzenie (brak kwalifikacji do dalszej walki o Rio) najprawdopodobniej zakończy jego ponad pięcioletnią pracę w naszym kraju. - Pokochałem Polskę, to piękny kraj - wielokrotnie powtarza. - Moja rodzina mieszka w Kopenhadze, ale dzięki waszej gościnności bardzo rzadko dopada mnie mocna tęsknota. Świetnie czuję się nad Wisłą. To mój drugi dom.

Nie rzuca słów na wiatr

Kiedy w 2010 roku Rasmussen został wybrany selekcjonerem polskiej kadry, wielu pukało się znacząco w głowę. "Człowiek bez doświadczenia", "Wuefista", "Niech szkoli młode dziewczynki" - głosy sprzeciwu płynęły z różnych stron. Trenerzy, eksperci, działacze, dziennikarze. Duńczyk nie miał łatwo.

Rzeczywiście, Rasmussen jest z wykształcenia nauczycielem wychowania fizycznego. Przez wiele lat szkolił młodzież, a obejmując polską kadrę nie miał nawet najwyższych uprawnień trenerskich, klasy mistrzowskiej. Nie wspominając o pracy z reprezentacją. - Obiecuję, że zrobię wszystko, aby kobieca kadra Polski regularnie wywalczała awans do największych imprez w kalendarzu EHF i IHF, a z czasem przebiła się do światowej czołówki - mówił zaraz po wyborze.

Słowa dotrzymał. Rzeczywiście, po kilku chudych latach wróciliśmy na największe turnieje. W 2013 fenomenalnie zagraliśmy na mistrzostwach świata, przed rokiem walczyliśmy na Euro, a teraz znów jesteśmy na mundialu. To trzecie ważne mistrzostwa z rzędu.

- Mnie to nie dziwi - przyznała Alina Wojtas. - On naprawdę jest słownym człowiekiem. Nie rzuca słów na wiatr.

Jest nerwus, jest wariat

- Przyjście Kima Rasmussena spowodowało, że z treningu na trening zaczęłyśmy mu ufać i poszłyśmy za nim - dodała Iwona Niedźwiedź. - W stu procentach.

Nie zawsze jest jednak sielanka. Zazwyczaj opanowany Duńczyk potrafi zdrowo pokrzyczeć. Zwłaszcza, kiedy emocje sięgają zenitu. Pamiętamy jak podczas przerwy w meczu 1/8 finału MŚ 2013 Duńczyk wrzeszczał: "shut up, listen!".

- Jest nerwus, jest wariat - stwierdziła w rozmowie z TVP Sport Małgorzata Gapska. - Oj tak, Rasmussen potrafi nas nieźle ochrzanić - dodała Wojtas. - Najważniejsze jednak, że nie robi tego w sposób chamski, nie przekracza pewnych granic. Nie jest ordynarny.

- Aby pracować z kobietami, trzeba mieć czas, aby wysłuchać ich wszystkich problemów - wielokrotnie powtarza twórca siatkarskich "Złotek", Andrzej Niemczyk.

Tak właśnie postępuje Duńczyk. Stawia na rozmowę, spokojne rozwiązywanie problemów, które pojawiają się w nawet najbardziej zgodnej grupie. - Można do niego przyjść z każdym problemem - powtarzają nasze zawodniczki.

Pizza po meczu

Rasmussen jest znany z tego, że po zwycięskich meczach zamawia do szatni... pizzę. W ten sposób pokazuje zespołowi, że nie jest nikim wyjątkowym. Jest członkiem drużyny, jak każda z zawodniczek. - Uwielbiamy te momenty - to słowa szczypiornistek. - Cementują zespół.

Jest pracoholikiem, nie może dłużej usiedzieć w domu, w Kopenhadze. Dlatego oprócz pracy z reprezentacją Polski, podejmuje się prowadzenia zespołów klubowych. Dzięki temu praktycznie 365 dni w roku jest w pracy. Obecnie, od września 2015 roku, pracuje w CSM Bukareszt.

- W tej chwili to absolutnie nie ma znaczenia - przyznał przed wyjazdem na MŚ do Danii Rasmussen. - Teraz poświęcam się w stu procentach kadrze narodowej. Chcę, abyśmy udowodnili po raz kolejny, że gramy na najwyższym światowym poziomie. Zwłaszcza, że turniej odbywa się w mojej rodzinnej Danii.

Marek Bobakowski



Polskie szczypiornistki muszą rozpocząć MŚ od wygranej z Kubą
Czy polskie szczypiornistki awansują do 1/4 finału MŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×