Krzysztof Lijewski: Nogi są jeszcze z ołowiu

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

W pierwszym meczu Christmas Cup polscy piłkarze ręczni nie napotkali wielkiego oporu ze strony Ukraińców. Trudniejsze warunki postawili za to Czesi, którzy w końcówce zmusili Polaków do maksymalnego wysiłku. Krzysztof Lijewski czuje już zmęczenie.

Trener Michael Biegler w finale turnieju rotował składem. Na drugą połowę wyszła zupełnie odmieniona reprezentacja Polski. m.in. z Maciejem Gębalą na kole. Zmiennicy nie zachwycili i pozwolili rywalom na zmniejszenie straty z ośmiu do czterech bramek. Słabszą postawę w drugiej odsłonie można zrzucać na kanwę niedawnych przygotowań w Płocku.

- Jesteśmy po ciężkim obozie w Płocku i nogi są jeszcze z ołowiu. Potrzebujemy czasu, by złapać świeżość. Do tego trzeba się jeszcze zgrać. Przez okres sylwestrowy trochę odpoczniemy, a od nowego roku skupimy się na ciężkiej pracy - zapowiada Krzysztof Lijewski.

Biało-Czerwoni mieli we Wrocławiu niezłe, a nawet bardzo dobre momenty. Niewiele można zarzucić skrzydłowym, którzy napędzali grę kadry. W pojedynku z Czechami rozstrzelał się Karol Bielecki. Wypada tylko mieć nadzieję, że za dwa tygodnie bramkarze klasy Thierry'ego Omeyera po jego rzutach będą musieli wyciągać piłkę z siatki. Widać, że w Polakach drzemią ogromne możliwości, ale szczyt formy dopiero przed podopiecznymi Michaela Bieglera.

- W skali od 1 do 10 przygotowanie zespołu oceniam na razie na 4. Jesteśmy jeszcze daleko w polu, ale nie możemy być teraz przygotowani w 100 procentach. To byłby błąd ze strony sztabu. Trener Biegler robi wszystko dobrze, prowadzi nas już kilka lat i wie, jak nas przygotować. Wcześniej wyglądało to odpowiednio. Forma ma przyjść w połowie stycznia, a nie na koniec grudnia - tłumaczy prawy rozgrywający reprezentacji.

Turniej we Wrocławiu to ostatni moment na wyłapanie mankamentów

Komentarze (0)