Reprezentacja Białorusi to sprawca największej niespodzianki w fazie grupowej EHF Euro 2016. Zespół ten wskazywany był jako outsider grupy B, lecz już w starciu z Chorwacją udowodnił, że na mistrzostwach Europy nie będzie tylko dostarczycielem punktów. Jednak po świetnej pierwszej połowie pojedynku z Chorwatami Białorusini spuścili z tonu i przegrali sześcioma bramkami.
Kluczowe dla losów awansu było spotkanie z Islandią. Obie drużyny urządziły sobie istną kanonadę. Mecz zakończył się zwycięstwem Białorusi 39:38, co przy wtorkowych porażkach obu zespołów oznaczało, że to Islandczycy żegnają się z turniejem. Białorusini w ostatnim pojedynku fazy grupowej przegrali z Norwegią 27:29.
- Gratuluję norweskiej drużynie zwycięstwa i awansu do dalszej fazy mistrzostw. W pierwszej połowie zarówno my, jak i rywale dobrze graliśmy w defensywie. Mecz był wyrównany, nikt nie mógł wywalczyć przewagi - przyznał trener białoruskiej drużyny, Jurij Szewcow.
Białorusini ponownie dobrze rozpoczęli spotkanie, ale w drugiej połowie zanotowali przestój, co kosztowało ich porażkę. - W drugiej części gry nasza defensywa była dużo gorsza niż we wcześniejszej fazie spotkania. Rywale mieli kilka kontr, które wykorzystali. Nie wykorzystaliśmy swoich szans i dlatego musimy uznać wyższość Norwegii - powiedział Szewcow.
Białoruś w kolejnej fazie mistrzostw Europy zagra z Polską, Francją oraz Macedonią.
Łukasz Witczyk z Katowic
Polska - Francja. Luka Karabatić: Teraz to my jesteśmy myśliwym