Od 3 października wrocławscy szczypiorniści czekają na ligowe punkty. Po zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin przyszła seria 13 porażek z rzędu. Nic nie wskazuje na to, by Śląsk Wrocław do końca sezonu poprawił swój bilans. Zaledwie cztery punkty i ostatnie miejsce w tabeli - wrocławianie jedną nogą są już w pierwszej lidze.
Zespół z Dolnego Śląska stracił w trakcie sezonu swoich liderów. Do Górnika Zabrze odszedł Michał Adamuszek, Wrocław opuścili także Janja Vojvodić, Djordje Golubović i Igor Żabić. Drużyna musi zatem liczyć na indywidualne popisy reprezentanta Polski, Jakuba Łucaka.
W meczu z Gwardią Opole trener Piotr Przybecki miał do dyspozycji dziewięciu graczy z pola. Wrocławianie walczyli, ale wystarczyło to tylko do zdobycia dwudziestu bramek. - Uważam, że moi zawodnicy zagrali bardzo dobry mecz, nawet mimo prostych błędów i pomyłek w sytuacjach sam na sam. Trudno mieć jakiekolwiek pretensje do moich podopiecznych. Wystąpiliśmy w dziwnym składzie i próbowaliśmy wyciągnąć z tego tyle, ile się da. Wiadomo, że Gwardia to inny poziom - powiedział Piotr Przybecki po przegranym 20:30 spotkaniu z Gwardią Opole.
W następnej kolejce Śląsk pojedzie do Głogowa na pojedynek z Chrobrym. Wobec problemów kadrowych zasadne wydaje się pytanie, ilu szczypiornistów przywiezie ze sobą trener Przybecki. - Po prostu musimy ten mecz rozegrać. Większym znakiem zapytania jest jednak to, kto w nim wystąpi. Kilku zawodników już ledwo biega, a ze względu na rozgrywki młodzieżowe nie będziemy mogli skorzystać z juniorów - zaznacza szkoleniowiec.