Nie najlepsze nastroje towarzyszyły schodzącym do szatni szczypiornistom Pogoni Szczecin. Przegrali spotkanie z KS Azotami Puławy na własnym parkiecie i spadli na 10. lokatę. Do pewnego czasu spotkanie było jednak bardzo wyrównane. - Do 45. minuty walczyliśmy i szliśmy łeb w łeb. Jeżeli od nas jeden zawodnik zostaje wykluczony z obrony, niestety burzy nam całą koncepcję gry. Wiadomo, że tylko tą szóstką gramy w obronie - przyznał tuż po meczu Mateusz Zaremba.
Przypomnijmy, że w 39. minucie bezpośrednią czerwoną kartkę otrzymał Patryk Walczak za faul na Michale Kubisztalu. Taką decyzję podjęli sędziowie z Zielonej Góry. Na kole pojawił się jego młodszy kolega Tomasz Grzegorek. - Gołym okiem było widać jak w ostatnim kwadransie wyglądaliśmy w defensywie. Za dużo było dziur. Nie było już takiego zgrania. Jeżeli Patryk grałby do końca, prawdopodobnie inaczej by to wyglądało - ocenił.
- Drużyna z Puław jest doświadczona, ma długą ławkę. Trener bardzo dobrze rotował składem. Wykorzystywali kontry w pierwsze tempo. U nas tego zabrakło. Pod koniec staraliśmy się coś z tego jeszcze wyciągnąć. Niektóre bramki wpadały, ale zabrakło czasu, sił również. Czuliśmy lekki kryzys. Chcieliśmy jednak jak najlepiej z tego wyjść - dodał nasz rozmówca.
Przymusowe zejście doświadczonego obrotowego wyraźnie odbiło się na grze szczecinian. Gospodarze w pewnym momencie trochę się pogubili i rywal zaczął budować przewagę, którą dowiózł już do końca. - Było u nas kilka dwuminutowych kar. My nie mieliśmy w ogóle zmiany, a musieliśmy grać jeszcze w pięciu. Potem, jak już zabrakło Patryka, nasza obrona została rozbita. Jesteśmy nauczeni grać tą szóstką - skomentował na koniec Zaremba.