- Adam Malcher dobrze wykorzystuje swoje warunki fizyczne, w związku z czym trudno było nam go pokonać rzutami z drugiej linii - powiedział po zakończeniu meczu Michał Daszek, skrzydłowy Orlen Wisła Płock
29-letni golkiper Gwardii pojawił się na boisku mniej więcej po upływie pierwszego kwadransa. W ciągu około 45 minut zatrzymał nie tylko wiele prób zdobycia gola z dziewiątego metra, ale także obronił aż trzy rzuty karne - wykonywane przez Dana-Emila Racoteę, Tiago Rochę oraz Valentina Ghioneę.
- Cieszę się z udanego występu, ale zapracowali na niego również koledzy grający w obronie, którzy bardzo mi pomagali. W defensywie pracował cały zespół, dzięki czemu do 48. minuty rywalizowaliśmy z Orlen Wisłą jak równy z równym. W pewnym momencie dała jednak o sobie znać krótka ławka rezerwowych i coś w nas pękło. Walczyliśmy na tyle, na ile mieliśmy sił - wyjaśnił Malcher.
Pomimo porażki, opolanie zebrali po meczu brawa od kibiców zgromadzonych w hali w Komprachcicach. Swoim występem zatarli bowiem negatywne wrażenie, jaki pozostawili po sobie w październiku, kiedy to przegrali w Płocku aż 17:34.
- Powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i możemy tylko zyskać. Konfrontacja z płocczanami była dla nas dobrą lekcją przed następnymi meczami - wyjazdowym z PGE Stalą Mielec oraz domowym z Zagłębiem Lubin. Dowiedzieliśmy się, w jakim miejscu obecnie jesteśmy i nad czym musimy jeszcze popracować - podsumował Malcher.