Zenon Łakomy. Trener, który został piekarzem

WP SportoweFakty / Łukasz Haznar
WP SportoweFakty / Łukasz Haznar

Zenon Łakomy prowadził reprezentacje kobiet i mężczyzn. Na piłce ręcznej zjadł zęby, zdobywał medale i puchary. Zmarł w wieku sześćdziesięciu pięciu lat. - Prawdziwy pasjonat - mówią przyjaciele. - Drugiego takiego w Polsce nie było.

- Rozmawiałem z nim jeszcze w poniedziałek. Cieszył się, robił porządki na działce - opowiada dyrektor sportowy Związku Piłki Ręcznej w Polsce, Zygfryd Kuchta.
- Widzieliśmy się kilka dni temu. Był wypoczęty. Mówił, że wszystko w porządku - dodaje szef wyszkolenia ZPRP, Jerzy Noszczak. Obaj mogli z Łakomym konie kraść. Wiadomość o śmierci dotarła do nich nagle. Zenon przecież był pełen życia.

Najlepszy piekarz w okolicy

Sąsiedzi znali go z tego, że piekł świetny chleb. W Borku Wielkopolskim prowadził z żoną piekarnię odziedziczoną po ojcu. - Ale piłka ręczna była dla niego ważniejsza. Ostatnio przed świętami Bożego Narodzenia wysiadł mu bardzo drogi piec. Tylko się z tego śmiał - wspomina Noszczak.

- Nigdy się nad sobą nie użalał. A nie miał łatwo. Przez lata opiekował się chorym ojcem, pomagał matce - mówi Kuchta. - Jakiś czas temu przeszedł operację. Miał problemy z biodrem, wymienili mu główkę kości udowej. Przechodził rehabilitację. Czuł się naprawdę dobrze.

"To był prawdziwy pasjonat"

O szczypiorniaku mógł rozmawiać godzinami. - Seniorzy, seniorki, drużyny młodzieżowe. Śledził absolutnie wszystko. I cały czas przeżywał. Nie było w Polsce drugiego takiego - wspomina Noszczak. - Prawdziwy pasjonat. Miał ogromną wiedzę. Można z nim było porozmawiać na każdy temat - dodaje Kuchta.

Łakomy w piłce ręcznej posmakował wszystkiego. Grał w kadrze, trenował reprezentacje seniorów i seniorek. Z tymi ostatnimi był jedenasty na mistrzostwach świata we Francji. Wprowadzał do kadry Kingę Achruk i Klaudię Pielesz. Panów prowadził razem z Michałem Kaniowskim. Dwa razy był z Biało-Czerwonymi na podium MŚ grupy B (drugie i trzecie miejsce). Mundial w Czechosłowacji Polacy zakończyli na miejscu jedenastym.

Pracował w Chorzowie, Szczecinie, Głogowie, Płocku, Lubinie, Schwerin, Fredenbecku oraz Minden. Na Pomorzu zdarzyło mu się nawet prowadzić dwa kluby jednocześnie: był w Pogoni trenerem panów i pań. Jako zawodnik bronił barw Stali Mielec, Piasta Głogów oraz AZS-u Katowice. Większość kariery spędził na Podkarpaciu, gdzie zaczął grać tuż po maturze.

Jego żona, jakżeby inaczej, grała w piłkę ręczną. Monika Rudecka-Łakomy zdobywała mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju z Pogonią. Jej karierę przerwał uraz oka. Teraz w szczypiorniaka gra córka. Jest reprezentantką Polski w plażowej piłce ręcznej.

Wszystko dla piłki ręcznej

- Można było na nim polegać. Zawsze pomagał - mówi Kuchta. - Nie miał żadnych wrogów, tylko przyjaciół. Wszyscy go znali. Jeździł na wykłady, prowadził kursy, chciał się dzielić wiedzą. A robił to przecież społecznie, nie brał żadnych pieniędzy - przypomina Noszczak.

Był członkiem Rady Trenerów ZPRP. Nie opuszczał żadnego zebrania. A Borek Wielkopolski i Warszawę dzieli przecież 250 kilometrów. - Czasem dojeżdżał samochodem, czasem z Poznania pociągiem. Ciągle powtarzał: "Jurek, zróbmy to, porozmawiajmy z tamtym". Ja już czasem miałem dość, a on znajdował w sobie energię. Chciał pomagać. Był na każdy gwizdek - przyznaje Noszczak.

Przez lata omijał właściwie wszystkie rodzinne imprezy. Wesela nakładały się z meczami. Łakomym kierowała pasja, więc stawiał na pracę. A potrafił być przecież duszą towarzystwa. - Podczas wspólnych wyjazdów na zgrupowania słuchaliśmy różnych ciekawych historii, anegdot. Miał ich w zanadrzu całą masę - mówi prezes Ruchu Chorzów i były menedżer reprezentacji kobiet, Klaudiusz Sevković.

Szczypiornista z przypadku

Przygodę ze szczypiorniakiem zaczął przypadkiem. W pierwszej klasie technikum trenował piłkę nożną. Grał na bramce. Dyrektor szkoły jego przyszłość widział jednak inaczej. Łakomy zmienił dyscyplinę, a po dwóch latach także pozycję na boisku. Podczas jednego ze spotkań gra kolegom się nie kleiła. Powiedział więc, że pójdzie w pole. I tak już zostało.

Na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej pojechał w czasie, kiedy koledzy z klasy pisali próbną maturę. Poważną karierę sportową uniemożliwiła mu kontuzja. Licznik gier w kadrze seniorów zatrzymał się na 25. Wtedy przyszedł czas na trenerkę.

Kamil Kołsut

Komentarze (1)
avatar
baal
25.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy tak musi być, że najlepszych zabierają.