Aleksandra Kobyłecka: Przede mną piękna perspektywa
Od grudnia Aleksandra Kobyłecka broni barw norweskiego Storhamar. Rozmawialiśmy z nią między innymi o zmianie egzotycznej Turcji na mroźną Skandynawię i celach na nadchodzące miesiące, także tych osobistych. I o... byciu ambasadorem na Jamajce.
Latem ubiegłego roku Aleksandra Kobyłecka opuściła Superligę. Obrała azymut na Turcję. Ale bliskość riwiery nie zdominowała aspektu sportowego... Rozgrywająca postanowiła przenieść się do Norwegii - w grudniu parafowała umowę ze Storhamar IL. O tym, jakie były kulisy tej decyzji, ale także o wielu innych kwestiach, "Fasolka" opowiada w rozmowie z naszym portalem.
WP Sportowe Fakty: Zdążyłaś już zaaklimatyzować się w Norwegii?
Aleksandra Kobyłecka: Proces aklimatyzacyjny przebiega pomyślnie (śmiech).
No to świetnie. A podstawy języka masz już opanowane?
- Zdałam pierwszy test w szkole językowej, powoli, powoli zaczynam chwytać.
Prawie rok temu opuściłaś Koszalin i wybrałaś ofertę Zagnos Spor Kulubu. Traktowałaś to jako wyzwanie sportowe, czy raczej egzotyczną przygodę?
- I jedno, i drugie. Ciekawość świata, fajne warunki finansowe, chęć zmiany - wiele czynników zadecydowało o zmianie klubu. Liga turecka jest dosyć specyficzna, cztery czołowe zespoły naszpikowane są zawodniczkami z całej Europy. Reszta to już raczej zespoły z "tureckiego podwórka".
Widząc to dosyć szybko spakowałaś bagaże i postanowiłaś przenieść się do Norwegii. Liga turecka nie spełniła twoich oczekiwań?
Hm, do tego jeszcze wrócimy. Na razie zostańmy w temacie transferu. W
nowym klubie czeka cię gra o poważną stawkę. Działacze Storhamar
wzmacniali zespół zimą z myślą o powrocie do tamtejszej ekstraklasy. Jesteście jednym z faworytów do awansu, razem z Flint Tonsberg.
- Mam nawet wspaniałą wiadomość - już jesteśmy jedną nogą w ekstraklasie! To wielka radość. Zespół w tym roku grał w niższej lidze ze względu na kłopoty finansowe. Dla działaczy i zawodniczek był to wielki zawód, ale w Norwegii
klub musi mieć dopięty budżet, w innym przypadku automatycznie spada do niższej ligi. Zespół jest mocny, mimo osłabień i kontuzji. Przed moim przyjazdem dziewczyny tylko w jednym meczu zremisowały! Niedawno przydarzyła nam się przegrana z sąsiadem w tabeli. Wydaje mi się, że to był efekt rozluźnienia, bo sytuacja jest naprawdę komfortowa. Zostały już tylko cztery mecze. Powinnyśmy z łatwością je wygrać i postawić "kropkę nad i".
Jaka atmosfera panuje w nowym klubie?
- Atmosfera tutaj jest fantastyczna, ale nie powiem - trzeba ostro zaciskać zęby i ciężko pracować nad motoryką. To sytuacja zgoła odmienna w porównaniu do tureckiego podwórka. Tam nie przykłada się do tego zbytniej wagi. Przynajmniej tak sprawy miały się w moim byłym klubie.
Zdaje się, że - i tu nawiążę do tego, o czym wspomniałaś wcześniej - w nowym miejscu zamieszkania będzie ci łatwiej ze względów prywatnych...
- Jak najbardziej, to prawda. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Znalazłam miłość życia, a raczej... wreszcie ją dostrzegłam (śmiech). Przez cały ten czas, kiedy Reidar był trenerem w Koszalinie krążyły plotki, że mamy romans, co było
kompletną bzdurą. Z perspektywy czasu, kiedy oglądamy zdjęcia i wspominamy przeróżne sytuacje - wcale się tej opinii nie dziwimy. Tylko, że my tego co się działo, nie dostrzegaliśmy. Zawsze mieliśmy szczególny kontakt. Byliśmy przyjaciółmi, co nie jest naturalne w polskich realiach, żeby trener kumplował się z
zawodniczką, a przyznam, że w wielu sytuacjach treningowo-meczowych jest to bardzo pomocne. Dla mnie to były najlepsze dwa lata w zawodowej karierze. Tak więc, znalazłam się w Norwegii nieprzypadkowo, co nie jest już tajemnicą - prywatnie jestem w związku z Reidarem Møistadem, który jest Norwegiem.
Zaczynamy budować swoją przyszłość i moją przeprowadzkę można nazwać
pierwszym krokiem na tej drodze.
Gdy podjęłaś decyzję o zmianie klubu, pomyślałaś choć przez chwilę o powrocie do Polski?
- Ależ oczywiście, że tak! Polska, a przede wszystkim Koszalin, to miejsce do którego wrócę, ale to jeszcze nie był odpowiedni czas. Skoro powiedziałam A, to chciałam konsekwentnie wykonać plan założony na ten rok i powiedzieć B. Posmakować czegoś innego.