Dla żółto-biało-niebieskich wynik spotkania nie miał żadnego znaczenia - wiadomo było, że nie mają szans na zwycięstwo w grupie, a w kolejnej rundzie czeka na nich już Mieszkow Brześć. Szczypiorniści z Szeged walczyli jednak o wyprzedzenie i zajęcie czwartego miejsca w tabeli.
- Te dwa punkty sprawiłyby, że w kolejnej rundzie gralibyśmy z zespołem z Zagrzebia, a tak przyjdzie nam się mierzyć z THW Kiel. Trochę pechowo się to ułożyło, ale kielczanie pokazali, że grają do końca i dlatego zwyciężyli - powiedział bramkarz zespołu z Szeged, Piotr Wyszomirski.
Zawodnik stwierdził jednak, że kluczowym pojedynkiem w walce o czwartą lokatę nie było spotkanie w Kielcach, a mecz z Vardarem Skopje, który na własnym parkiecie przegrali 29:31.
- Wydaje mi się, że awans z wyższego miejsca przegraliśmy z Vardarem Skopje u siebie w poprzedniej kolejce. Wtedy zagraliśmy katastrofę. Teraz było bardzo dobrze, ale szczęście w końcówce uśmiechnęło się do Kielc - powiedział Wyszomirski, ale dodał - Trochę szkoda tego meczu, bo cały czas prowadziliśmy i dopiero w końcówce rywale wyrwali nam zwycięstwo.