Muszę szukać środków do normalnej egzystencji - rozmowa z Jerzym Cieplińskim, trenerem AZS AWFiS Gdańsk

Tragiczna sytuacja gdańskiej piłki ręcznej trwa. Najbardziej odczuwa się ją w sekcji kobiecej, z której najpierw odeszły praktycznie wszystkie podstawowe zawodniczki, a teraz zarząd klubu dał wypowiedzenie trenerowi Akademiczek, Jerzemu Cieplińskiemu. Z gdańskim szkoleniowcem rozmawialiśmy po ostatnim meczu.

Michał Gałęzewski: W piątkowym meczu udało się pańskim zawodniczkom nawiązać całkiem wyrównaną walkę z rywalkami...

Jerzy Ciepliński: Tak, ale nie można tego meczu rozpatrywać w kategoriach równości obu zespołów. Jest to duża różnica doświadczenia i umiejętności. Moje zawodniczki zagrały jednak dobry mecz. Przede wszystkim nie gubiły piłek i nie było zbyt wielu strat, dobrze grały w obronie, wspierały to dobrze bramkarki i był to przyzwoity mecz.

O zwycięstwie zawodniczek z Koszalina zadecydowało dziesięć minut w drugiej połowie, kiedy szczypiornistki Politechniki rzuciły cztery bramki, a wy żadnej...

- Nas w meczach z takim zespołem, jak koszaliński interesuje przede wszystkim dobra gra w poszczególnych elementach, takich jak obrona, ataki, kontrataki. Te dziewczyny zaczynają powoli realizować zupełnie przyzwoicie to, co im się zakłada.

Szczególnie dobrze w tym spotkaniu grała Ola Jędrzejczyk...

- Zgadzam się. Ola grała bardzo fajnie. Jest to młoda zawodniczka, która ma doskonałe czucie gry, walczy. Poza jednym rzutem karnym wykorzystała wszystkie, a trzeba pamiętać że miała w bramce za przeciwniczkę reprezentantkę kraju.

No właśnie, reprezentantka kraju... Mimo, że pańskie zawodniczki były od niej średnio ponad 20 lat młodsze, to szczególnie w pierwszej połowie potrafiły skutecznie rzucać jej bramki...

- Jest to duży bagaż doświadczenia i zachęta dla tych młodych dziewczyn, że może je będzie stać na dobrą grę.

Przejdźmy do aktualnej pańskiej sytuacji. Dostał pan wypowiedzenie z klubu...

- Kończy się mój kontrakt, miałem zapis miesięcznego wypowiedzenia i takie otrzymałem. Argumentowano to tym, że nie ma środków. Nie wiem czy się zdecyduję pracować za darmo, bo też muszę szukać środków do normalnej egzystencji. Zobaczymy co się stanie.

Rozważa pan prowadzenie zespołu do końca bieżącego sezonu?

- Raczej zostanę, ale jeszcze zobaczymy co się wydarzy.

Miał pan może jakieś propozycje z innych klubów?

- Kilka klubów zwracało się do mnie, ale nie ma nic konkretnego.

Udało wam się wygrać w Warszawie, a mało kto na was stawiał...

- Tak, rzeczywiście. Dla zespołu warszawskiego to była też spora niespodzianka, ponieważ oni byli przekonani, że ten mecz wygrają szczególnie, że są starsze i bardziej doświadczone. Okazało się jednak, że jakoś wygraliśmy.

Jakie ma pan nadzieje na dalszą część sezonu?

- Chcąc się utrzymać, trzeba będzie zdobyć 2-4 punkty. Najłatwiej będzie zdobyć je na zespole warszawskim.

Widzi pan nadzieje na to, żeby w gdańskiej piłce ręcznej było wreszcie normalnie?

- To nie jest pytanie do mnie. Jeżeli piłka ręczna będzie widziana odpowiednio w klubie, na uczelni to być może się uda utrzymać drużynę. Na razie jest to szok dla sekcji, co jest prawie jednoznaczne z jej rozpadem.

W Gdańsku nie ma żadnych ludzi, którzy potrafiliby przejąć ten zespół?

- Nie ma klubu, który by przejął zawodniczki kończące wiek juniorski, aby mogły dalej w swoim mieście kontynuować przygodę seniorską ze sportem.

Komentarze (0)