Puchar Polski: Stal postraszyła Vive Tauron, ale kielczanie zagrają w finale

WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Piotr Chrapkowski
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Piotr Chrapkowski

Szczypiorniści Vive Tauronu Kielce wygrali w półfinale Pucharu Polski z PGE Stalą Mielec i w niedzielę zagrają o drugie w tym sezonie trofeum. Mielczanie postawili żółto-biało-niebieskim bardzo trudne warunki - przede wszystkim w pierwszej połowie.

Już sam awans Stali Mielec do turnieju finałowego Pucharu Polski był wielkim zaskoczeniem. Czeczeńcy pokonali w ćwierćfinale trzecią siłę ligi - Azoty Puławy i przyznawali, ze po bardzo ciężkim sezonie wyjazd do Warszawy jest dla nich dużą nagrodą i przed wszystkim nauką dla młodych zawodników. Na Torwarze pojawili się tylko bez Michała Chodary i Michała Obiały, którzy już od dłuższego czasu są kontuzjowani.

W składzie Vive Tauronu zabrakło tylko Mariusza Jurkiewicza i Denisa Bunticia. Na parkiecie pojawili się za to powracający do gry po urazach Piotr Chrapkowski, Karol Bielecki i Grzegorz Tkaczyk. Ten ostatni grał nawet w ataku, chociaż tydzień wcześniej w Płocku pomagał kolegom tylko w defensywie.

Mimo że mielczanie zapowiadali, że postarają się sprawić niespodziankę w meczu o trzecie miejsce, blisko sprawienia sensacji byli już pierwszego dnia rozgrywek. Prowadzili przez całą połowę meczu z faworytami, świeżo upieczonymi mistrzami Polski. Czeczeńcy zaczęli bardzo mocno - po kilkunastu minutach wygrywali już 5:1 i na tle rywali wyglądali naprawdę dobrze. Kielczanie mylili się z kolei na potęgę - obijali golkipera, słupki i poprzeczkę, a zdarzało się nawet, ze ich rzuty mijały bramkę o kilkadziesiąt centymetrów - zresztą spotkanie rozpoczęli dwoma przestrzelonymi rzutami karnymi.

ZOBACZ WIDEO Piotr Masłowski: łatwiej byłoby gdybyśmy byli w trudniejszej grupie (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Gracze Stali pewnie kontrolowali przebieg w pierwszej części spotkania. Ich problemy zaczęły się dopiero na kwadrans przed końcem meczu. Wynik drugiej połowy skutecznym rzutem rozpoczął Manuel Strlek, dzięki czemu podopieczni Tałanta Dujszebajewa doprowadzili do remisu po 12. Od tego momentu gra toczyła się systemem bramkę za bramkę, a mielczanie ani na moment nie odpuszczali.

Dopiero na piętnaście minut przed szczypiorniści Vive Tauronu Kielce zaczęli budowanie swojej przewagi. Kilkoma fantastycznymi rzutami popisał się Tobias Reichmann, a dobrze na kole zachowywał się Julen Aguinagalde. Gracze z województwa świętokrzyskiego mieli jednak ogromne problemy z wykorzystywaniem rzutów karnych - nie trafili z linii siedmiu metrów aż cztery razy, a za jedną akcję czerwoną kartkę zobaczył Ivan Cupić. Sędziowie ocenili, że skrzydłowy umyślnie rzucił w twarz nie będącego w ruchu Nikolicia.

To jednak w żaden sposób nie zmieniło obrazu gry - kielczanie prowadzili już do końca meczu i z minuty na minutę powiększali swoją przewagę. Ostatecznie wygrali i awansowali do finału, w którym zmierzą się ze zwycięzcą pary Orlen Wisła Płock - Górnik Zabrze.

Vive Tauron Kielce - PGE Stal Mielec 31:25 (11:12)

Vive Tauron: Sego, Szmal - Jurecki 2, Tkaczyk 1, Reichmann 6, Chrapkowski 1, Kus, Aguinagalde 4, Bielecki 6, Jachlewski, Strlek 2, Lijewski 1, Paczkowski 3, Zorman 1, Cupić 1.
Kary: 6 min.
Karne: 0/4

Stal: Lipka, Nikolić - Wilk, Krępa, Janyst 2, Wypych 2, Gasin M., Gasin P., Kłoda 1, Kirilienko 1, Diemientiew 3, Kawka 4, Krygowski, Krzysztofik 8, Davidović 2, Kostrzewa 2. 
Kary: 8 min. 
Karne: 0/1

Kary: Vive Tauron - 6 min. (Tkaczyk - 2 min., Kus - 2 min., Cupić - 2 min. - czerwona kartka); Stal - 8 min. (Kirilienko - 2 min., Kawka - 4 min., Krzysztofik - 2 min.)

Sędziowali: Bartosz Leszczyński, Marcin Piechota (Płock).

Źródło artykułu: