Chociaż gracze Vive Tauronu Kielce kwestię mistrzostwa Polski rozstrzygnęli po trzech pewnych zwycięstwach, Nafciarze zapowiadali, że zrobią wszystko by pokonać żółto-biało-niebieskich na warszawskim Torwarze. Płocczanie twierdzili, że zwycięstwo w jednym meczu jest łatwiejsze niż wygranie trzech, a to znacznie zwiększa ich szanse w walce o Puchar. Ostatecznie jednak to szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego okazali się lepsi, swoją dominację udowadniając już od pierwszych minut finału.
- Vive to bardzo dobry zespół, zawsze staramy dotrzymać mu kroku. W finale o wszystkim zdecydowała pierwsza połowa, bo na przerwę schodziliśmy już przegrywając siedmioma bramkami. Później kielczanie już spokojnie kontrolowali mecz. Myślę, że w pierwszej części spotkania wkradło się w nasze poczynania za dużo nerwowości i to była przyczyna porażki - wytłumaczył Adam Wiśniewski.
Płocczanie ulegli Vive Tauronowi zarówno w walce o mistrzostwo, jak i o Puchar Polski. - Nie możemy nazwać tego sezonu straconym. Walczyliśmy z całych sił, graliśmy w Lidze Mistrzów. Zawsze dajemy z siebie wszystko, ale nie zawsze da się wygrać - powiedział skrzydłowy Orlen Wisły Płock.
Jak będzie wyglądała więc przyszłość Wiśniewskiego? - Zostaję w Płocku jeszcze rok, podpisałem kolejny kontrakt. Cieszę się z tego, bo gram tu od lat. To jest mój jedyny klub. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko, aczkolwiek od czterech lat zawsze przegrywamy i to bardzo boli - powiedział zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Paweł Jóźwiak zachwycony po gali FEN 12: Była moc!